Przyjaciele na wakacjach

PRZYJACIELE NA WAKACJACH

Seks grupowy

WSTĘP

Z Marcinem znamy się od podstawówki. Tak zwana przyjaźń na całe życie. Usadzili nas razem w ławce i tak już zostało. Nadawaliśmy na tych samych falach. Razem oglądaliśmy Dragon Balla, razem biegaliśmy za piłką, razem próbowaliśmy palić fajki. Pamiętam jak dziś, rzygaliśmy po tym jak koty po zjedzeniu trawy. Marcin niestety spróbował drugi raz i pali do dziś z przerwami na tzw. rzucanie.
Z biegiem lat dołączyli do nas inni. Paczka przyjaciół rosła. Wspólne wypady, nasiadówki w domach, oglądanie meczy piłki nożnej i granie na konsoli przy rozmowach na temat, czy Lisa Ann jest lepsza od Brandi Love w kategorii MILF. Na pewnym etapie wyklarowało się pięciu stałych w składzie. Ja, Marcin, Bartek, Marek i Adam. Banda przeładowanych hormonami nastolatków.
Stan ten zmienił się jakoś w wakacje przed naszym pójściem do liceum. Wtedy to za sprawą Adama, smród naszego potu i wiszącego w powietrzu testosteronu został zrównoważony przez estrogen wzmocniony perfumami. Na jednym z naszych posiedzeń przy chipsach i coli przedstawił nam swoją dziewczynę. Szok i zdumienie! Nie wiedzieliśmy jak się wtedy zachować. Rzucaliśmy proste żarty wymagające popicia, czy wychodziliśmy na korytarz, żeby puścić bąka, bo przecież przy damie nie wypadało.
Beata była niską blondynką z idealnie gładką cerą i wylewającym się ze stanika biustem. Atuty Beaty jak je nazywaliśmy, zapierały dech w piersi nawet po tysięcznym wejrzeniu w dekolt. Nigdy się nie obrzydły. Nawet teraz, po kilkudziesięciu latach, wiem, że zachwycą. Beata szybko się zaaklimatyzowała w naszej paczce i już po miesiącu śmiała się za każdym razem jak Adam, jak to miał w zwyczaju, swoje beknięcie kwitował prostym: A psik! Potem było już tylko lepiej, a nasza paczka zaczęła się powiększać o kolejnych członków płci przeciwnej i okazało się, że z babami też można się nieźle bawić. I nie mam tutaj na myśli tylko tych oczywistych spraw.
Swoją żonę Marcin poznał w trzeciej liceum. Magda była ciemną blondynką o zgrabnej figurze i z niedużymi piersiami, jak to mawiał Marcin: “idealnie leżą w dłoni”. I zajebistym tyłeczku. Dobrali się ze sobą jak przysłowiowe dwie połówki jabłka. To był ten typ związku, gdzie każdy wiedział, że będą razem na zawsze i tylko trzeba było poczekać ze ślubem i gromadką dzieci. Do naszego grona także wpasowała się idealnie i podobnie jak ja z Marcinem, z nią także miałem świetny kontakt.
Rotacja dziewczyn w naszej grupie była oczywiście naturalnym zjawiskiem. Sam zanim poznałem swoją obecną żonę, musiałem spróbować mleka z trzech innych misek. Jedynie Beata i Magda, były stałymi w tym układzie zmiennych.
I tak mijały lata. Liceum, studia i praca. Nasza paczka powoli zaczęła się rozpadać. Chociaż rozpadać to raczej złe określenie. Rozjeżdżać w inne kierunki. Można to porównać do wspólnej jazdy autobusem. Na początku jechaliśmy razem w jednym kierunku. Jednak po czasie cele w naszym życiu się zmieniały i trzeba było wysiadać na przystankach, aby wsiąść do autobusu, który był nam bardziej po drodze. Mimo wszystko próbowaliśmy znaleźć jakiś przystanek, by razem, chociaż na chwilę, posiedzieć i przynajmniej porozmawiać przed odjazdem kolejnego numeru.
Jeden z takich przystanków jest mi szczególnie miły, bo od niego, pewne kwestie i spojrzenie na świat uległy znacznej zmianie.

Okres dorastania to bardzo burzliwy czas praktycznie dla każdego nastolatka. Nie chcę wchodzić tutaj w szczegóły natury biologicznej, ale zwrócić chcę przede wszystkim na kwestie dojrzewania seksualnego.
Oczywiście, mieliśmy w szkole Wychowanie Do Życia w Rodzinie, ale żadne zajęcia w klasie nie pokażą tyle co dobry pornol. Pamiętam, że pierwszą parę nagich piersi razem z Marcinem obejrzeliśmy w “Twój weekend”, który kupił nam starszy kolega. Piersi no i oczywiście pochwy – rozciągane przez palce lubieżnie patrzących w nasze strony dziewczyn. To było takie piękne, inne i w tamtych czasach objęte pewnym tabu, co jeszcze bardziej nas podniecało. “A więc to tak wyglądają dziewczyny pod ubraniami” myśleliśmy sobie. Chcieliśmy poznać ten świat bardziej. Dowiedzieć się jak to robi facet z laską, bo kreskówkowy pseudonaukowy filmik na lekcjach niewiele mówił.
Na początku młodzieńczych lat mieliśmy problem ze zdobyciem i obejrzeniem u kogoś filmu pornograficznego. Internet miał tylko Bartek, ciągnięty przez modem kablem z telefonu – jego matka kazała korzystać z sieci tylko do nauki i to na bardzo krótko. Impulsy były drogie! Niemniej jednak dzieciaki były wymyślne i zdobyliśmy nasz pierwszy film pornograficzny na kasecie VHS. Seans odbył się u któregoś z chłopaków w domu. Chyba u Marka, ale głowy nie dam sobie uciąć. Jakiś włoski pocieracz z wąsatymi facetami i owłosionymi cipkami. Byliśmy w szoku, bo było to takie…inne niż sobie wyobrażaliśmy. Po filmie byliśmy w pewnym stopniu rozbici. Dlaczego? Sam do końca nie wiem, wiem tylko, że gdy kaseta zaczęła krążyć między nami i mogliśmy obejrzeć to w domowym zaciszu oraz również zakończyć wytryskiem jak na końcu filmu wąsaci faceci, przestaliśmy mieć dziwne odczucia. Po tym było już tylko z górki. Internet przestał być taki niedostępny, a i społeczeństwo przestało udawać, że seks nie istnieje, albo służy tylko do robienia dzieci. W telewizji “American Pie” cieszył równie dobrze jak “Lisa Ann in hardcore gangbang” w pokoju przy zamkniętych drzwiach.
Tak było, i wierzę, że tak było w każdym domu gdzie dorastał nastolatek. Czy wyrośliśmy na jakiś dewiantów? Nie wydaję mi się. Chociaż pewne nauki wyniesione z filmów dla dorosłych nijak miały się z rzeczywistością. Dziewczyna wcale nie musiała lubić na twarz, a ta, czy tamta pozycja nie jest wcale taka prosta. No i uczucia. W filmach, chociaż nie wiem jak z pasją kręconych nie było tego co można było dostrzec w oczach partnerki kiedy na te kilkadziesiąt minut było się jednością.
Seks z dziewczyną jest oczywiście bez porównania lepszy od oglądania pocieraczy ale w pewnym sensie monotonny. Facet lubi fantazjować, kobieta niekoniecznie. Już kompletnie zajebiście jak sama wychodzi z inicjatywą. Beata była taką laską. Lubiła te klocki, lubiła prowokować nas swoim ubiorem i zachowaniem. Bez krępacji opowiadała razem z Adamem jak to ostatnio odważyli się zrobić to w kinie, czy w przebieralni w sklepie. Jak to Adam przez przypadek zapiął ją w tyłek, czy trafił spermą w oko. Nas to nie krępowało, śmialiśmy się razem z nimi. Każdy miał jakieś przygody łóżkowe, choć niekoniecznie tak odważne, jak na przykład seks w miejscu publicznym.
Do czego zmierzam z tym tematem wychowania seksualnego? Do tego, że każdy ma jakieś marzenia seksualne wyklarowane przez te wszystkie lata dorastania i nawet potem. A o których nawet nie myśli, że mogą się spełnić. Z takich, a nie innych względów. Ja opowiem o mojej fantazji, ale myślę, że także wielu mężczyzn, która miała nieoczekiwanie ziścić się podczas jednego z naszych wspólnie spędzonych przystanków.

ROZDZIAŁ I
DAGMARA I MAGDALENA

W okresie letnim, od Marcina i Magdy dostaliśmy zaproszenie na wspólny wypad do domku nad jeziorem na mazury. Ciotka Magdaleny, wyjechała za granicę i w ramach pilnowania domu mogliśmy mieć tanie wakacje. Wtedy chodziłem z Dagmarą, obecną żoną, a wtedy narzeczoną podobnie jak M&M z tą różnicą, że oni już mieli ustaloną datę ślubu. Zgodziliśmy się bez wahania. Termin wyjazdu zgrał się każdemu z urlopem w pracy, więc grzechem byłoby nie skorzystać z okazji.
Pięć godzin jazdy autem, chwila na rozpakowanie, zajęcie pokoi i chillout przy drinku na tarasie patrząc w ciszy na sielski krajobraz roztaczający się na około. Zachodzące słońce pokryło wszystkie drzewa szkarłatem, a szare za dnia jezioro, mieniło się teraz czystym złotem. Świerszcze przygrywały swoje melodie na skrzypcach, w trzcinach rechotały żaby, a powietrze pachniało świeżo skoszonym zbożem.
– Cudownie – powiedziała Magda pierwsza przerywając ciszę. – Czuję się jak u babci na wakacjach za dzieciaka.
– Fakt – odrzekła na to Dagmara. – Ja pamiętam jak zawsze po żniwach jechaliśmy z bandą kuzynów nad takie oczko, bajorko, czy stawik, no coś takiego w lesie zmyć z siebie ten kurz.
– Może zbiornik przeciwpożarowy? – zapytał z uśmiechem na twarzy Marcin.
No, no, no – przytaknęła Daga.
– Ehh – odrzekłem – może zamiast przymulać jak te dziadki na tym tarasie pójdziemy się wykąpać?
– W sumie ciepło jeszcze jest, po południu upał był, więc woda powinna być zajebista. – Poparł moją propozycję Marcin.
– Łee, tak teraz? – Magda zaczęła marudzić. – Musiałabym iść się przebrać, a nie chce mi się.
– Madzia! Na wakacjach jesteś, tak, czy nie? Co za problem wykąpać się w bieliźnie, jutro będziesz miała i tak wszystko suche.
– Ale ja nie mam stanika założonego!
– To w takim układzie nie ma problemu! Ha ha! – Marcin zaczął się śmiać, a my razem z nim.
Fakt. Nie miała stanika. Zauważyłem to już wcześniej, kiedy na zagięciach materiału jej koszulki, zaczęły odznaczać się coraz bardziej twardniejące sutki. Z każdym jej ruchem, bawełniana tkanina, pocierała brodawki powodując ich mimowolne sztywnienie. A ja, chcąc nie chcąc, chociaż bardziej chcąc, gapiłem się jak młodzik, za każdym razem jak tylko miałem sposobność, starając się przy okazji wyobrazić cały kształt sutka i jego ułożenie na piersi.
– Magda, idź w koszulce, ja też pójdę! – zaproponowała Dagmara.
– Przecież ty masz stanik! – Spojrzałem się na nią lekko zdziwiony.
– Już nie – Zrobiła jakieś czary mary pod koszulką za pomocą rąk i po chwili stanik miała już w dłoni wyciągnięty przez rękaw.
– Magia kurwa! – Marcin wychylił się w moją stronę i zrobił wymowny gest palcami.
– No dobra! – Dopiłem to co miałem w szklance. Miłe mrowienie rozeszło się po ciele i zatrzymało na głowie. Alkohol zaczął działać. – Kto ostatni w wodzie robi mi loda!
Rzuciliśmy się do biegu przewracając krzesełka i prawie zabijając się o siebie. Ktoś złapał mnie za koszulkę i pociągnął do tyłu. Przewróciłem się na trawę.
– Lepiej wytnij sobie żebra! – krzyknął Marcin przeskakując nade mną. Jego śmiech niósł się za nim jak smród za żulem.
– O ty chuju – zakląłem zbierając się z trawy.
Nie miałem już szans. Zanim dobiegłem do plaży, musiałem pozbyć się zbędnej garderoby, a oni już pryskali się wodą. Marcin zagarniał rękoma fale ochlapując obie dziewczyny, a one oddawały mu tym samym za pomocą nóg. Wszyscy rechotali przy tym jak małe dzieci. Wbiegłem do wody niczym Mitch ze „Słonecznego Patrolu” i podbiegając od tyłu, zgarnąłem dziewczyny pod wodę.
Kiedy się wynurzyliśmy już nie było sensu się ochlapywać. Każdy tak samo zamoczony, zaczął po prostu pływać w jeziorze ciesząc się z ciepłej wody. Marcin miał rację, woda o tej godzinie była zajebista. Po kilku minutach chłeptania się w jeziorze i kilku namiętnych pocałunkach ze swoimi partnerkami – w stylu komedii romantycznych; gdzie fabuła wieńczona była w brudnym jeziorze z oklepanym: „Kocham Cię”, a sceny podwodnych pocałunków kręcone były w przejrzystym basenie – padło hasło: „Wychodzimy!”.
Dziewczyny wychodziły z wody po nas, kiedy my już byliśmy na plaży. Mieliśmy przez to idealny widok. Mokre koszulki stały się ich drugą skórą. Ciemniejsze od wody przylgnęły do ciał i nie chciały puścić. Idealnie odrysowane kształty przykuwały nasze oczy. Koszulka Madzi nie zrobiła się przezroczysta, ale za to delikatny materiał doskonale przykleił się do jej skóry. Jędrne piersi pomimo braku stanika celowały swoimi sutkami w górę, a na płaskim brzuszku można było dostrzec w którym miejscu znajdował się pępek. Lekko przydługawa koszulka przysłaniała równie apetyczną dolną część jej ciała, ale smukłe nogi wychodzące spod niej – lśniące od wody – nagradzały tą drobną niedogodność. Mokre włosy zbite w stronki okalały jej twarz. Była naprawdę ładna. Marcin miał szczęście.
Dagmara założyła korzystniejszą koszulkę od koleżanki. Mokra przypominała raczej reklamówkę. W miejscach kontaktu z ciałem idealnie odznaczał się jej kolor skóry. Kolor brodawek także. Poczułem ukłucie pewnej dumy wiedząc, że Marcin także je widzi. Wielkości około dwóch pięciozłotówek swoją czerwoną barwą rysowały od spodu białą tkaninę. Rozmiar sutków był adekwatny do wielkości samych piersi, które były większe od Magdowych, za to lekko opuszczone przez działanie grawitacji. Przy każdym jej kroku widać było jak podskakują i falują swobodnie. Cudowny widok, tym bardziej jak człowiek może sobie wyobrazić jak te same piersi okalają jego własnego penisa podczas oralnych pieszczot. Ja nie muszę sobie wyobrażać. Mogę wspominać. Spojrzałem na Marcina. On na mnie, i nie musieliśmy nic więcej mówić, bo banany pojawiły się na naszych twarzach. On też wspominał, a nawet i może wyobrażał sobie coś nowego.
Wróciliśmy do domku zbierając po drodze „zgubione” ubrania.
– Panowie! – zaczęła Magda, gdy byliśmy już na tarasie. – Przygotujcie jakieś drinki, my z Dagą idziemy się ogarnąć! – I zniknęły za drzwiami tarasowymi przy wtórze chichotów. My nie bawiliśmy się w ogarnianie. W mokrych gaciorach przyszykowaliśmy napoje, kapiąc przy tym wszędzie wodą. Deski przecież wyschną bez problemu. Zarzuciliśmy ręczniki na krzesła ogrodowe i usiedliśmy jak lordowie.
– Patrz! Uderzył się w czoło Marcin. – Zapomnieliśmy wam powiedzieć!
– O czym? – zapytałem.
– Jutro dojadą do nas Beata i Adam! Udało im się wyrwać z pracy, ale z dniem opóźnienia.
– No to super! – Ucieszyłem się autentycznie. – Będzie większa laba!
– Lekko – przytaknął Marcin.
Na znak stuknęliśmy się pełnymi szklankami i upiliśmy z nich łyk. Dziewczyny wróciły do nas przebrane. Rozsiedliśmy się przy stole na tarasie i zaczęliśmy wspominać stare dobre czasy gdy nastał nas wieczór, a wraz z nim ochłodzenie powietrza. Daga z Magdą schowały się pod jednym kocem, a ja z Marcinem założyliśmy bluzy. Dodatkowo od środka grzaliśmy się procentami, a czym whisky bardziej ubywało, tak robiło się coraz głośniej i weselej.
– O! o! – zaczęła Dagmara, gdy wyraźnie coś jej się przypomniało. – A pamiętacie jak Bartek najebany jak szpak, tańczył na tej skarpie nad rzeką?
– Hahaha – zaśmiała się Magda na samo wspomnienie. – Pamiętam, pamiętam, co ta głupia szmata, zołza jebana, podleciała do niego…
– Mówisz o Wioli? – przerwał jej Marcin. – Przecież ona była taka faaaajna. – Ostatnie słowa wypowiedział przez nos z ręką wyciągniętą niczym surykatka.
Razem z Dagmarą zaczęliśmy się śmiać wniebogłosy.
– Idealny wykon Marcin. – Pochwaliłem go. – Była tak napalona na tego biednego Bartka, a on wyjebane i chuj.
– Haha, no chuj, chuj – powiedziała Dagmara. – Jak on spał wtedy w tym namiocie, to ona się do niego dobierała i wtedy był chuj!
– Serio? – zapytaliśmy zdziwieni.
– Taaa – kontynuowała – poszłam się wylać w krzaki i akurat to widziałam, a raczej słyszałam. Bartek jęczał przez sen, a ta mu siorbała w najlepsze.
Nasze oczy prawie wyszły z orbit.
– Naprawdę? Nigdy nam tego nie mówiłaś.
– Bo mi się trochę żal tej Wioli zrobiło, a potem w sumie jakoś nigdy nie było okazji.
– Moment, moment! – wtrąciła się Magda. – Przecież tej nocy Bartek pływał w swoich wymiocinach, czy nie tak?
– Noo, bo jak ona tam mu chapała, nie wiem czy w ogóle mu stanął, ale jak tam działała prężnie, to żołądek Bartka też zadziałał prężnie.
Wybuchliśmy śmiechem, domyślając się całej reszty.
– No ale! – Dagmara starała się przekrzyczeć nasze śmiechy. – Koniec końców, on chyba tego nie pamiętał, a ona nie chciała.
Na takich rozmowach zeszło nam nasze posiedzenie do momentu kiedy dziewczyny oznajmiły, że są zmęczone i idą się myć i spać. My widząc niedokończoną butelkę, postanowiliśmy zostać i porozmawiać o męskich sprawach. Tylko nam cygar brakowało.
– Ej – szepnął Marcin, kiedy dziewczyny już poszły. – Widziałeś to?
– Co? – zapytałem nie bardzo wiedząc co ma na myśli.
– Jak laski siedziały pod tym kocem?
– Jak?
– No głowę sobie daje uciąć, że macały się po cyckach!
Musiałem chwilę pomyśleć.
– Daga opierała się o Magdę…
– A Magda miała dłoń na jej piersi – dokończył za mnie.
– Naprawdę?
– No mówię Ci, cały czas w tym miejscu ruszał się koc. A zauważ jakie Daga dostała wypieki na twarzy.
– Od alkoholu raczej.
– Dupa tam, mówię Ci co widziałem. Będzie lesbijski seksik! – powiedział uradowany Marcin.
– Mhmm – Rozmarzyłem się. – To było by coś.
Nigdy nie miałem nic do lesbijskich par, uważałem za coś normalnego i cholernie seksownego, jak dwie ładne laski robiły sobie wzajemnie dobrze. Gorzej z gejowską wersją Ta mnie trochę obrzydza.
– Kurwa. – Marcin wyrwał mnie z chwilowej zadumy. – Skończyły mi się fajki – powiedział i rzucił pustą paczkę na stół. – Poczekaj, skoczę do góry. W torbie mam zapas.
Wyszedł, a ja dopiłem to co miałem jeszcze na dnie szklanki. Nie zdążyłem jeszcze odłożyć szklanki, gdy Marcin pojawił się zdyszany w drzwiach tarasowych.
– Co jest? – zapytałem.
Marcin przyłożył palec wskazujący do ust i gestem ręki nakazał mi iść za nim. Wstałem, i tu objawiła się pierwsza niedogodność…zakręciło mi się w głowie od alkoholu. „oj może być ciężko z tym byciem cicho,” pomyślałem. Zakradliśmy się do salonu. Marcin prowadził, cały czas stąpając na palcach. Zaczął wchodzić po schodach do góry. Mnie pierwszy stopień prawie zwalił z nóg. Chwyciłem się w ostatniej chwili poręczy. Marcin odwrócił się do mnie i skarcił wzrokiem.
– Cicho, kurwa… – wyszeptał.
Gdy weszliśmy na górę, usłyszałem szum. Szum puszczanej wody z prysznica. Spojrzałem w kierunku łazienki – drzwi były lekko uchylone. Tam też poprowadził mnie Marcin.
– O co… – zacząłem, ale przyjaciel uciszył mnie gestem ręki.
Wejrzał na mnie z bananem na ryju i zachęcił do spojrzenia przez uchylone drzwi. Zajrzałem i oniemiałem.
Dagmara i Magda brały razem prysznic. Przez zaparowaną kabinę prysznicową widać było dwie, rozmazane, ale wyraźnie splątane w uścisku – sylwetki dziewczyn. Mimo hałasu puszczanej wody dało się usłyszeć cmokania i pojękiwania wydobywające się z kabiny. One się tam obściskiwały i całowały! Byłem w szoku. Mój Mały chyba też, bo aż stanął, żeby zobaczyć co się dzieje. Najlepsze z tego wszystkiego było to, że wcale nie poczułem jakiejś zazdrości, czy zmieszania. Nie chciałem tam nagle wlecieć, zacząć krzyczeć, robić scen, przykrywać swoją dziewczynę ręcznikiem i pytać co one robią do cholery. Bardziej z tego wszystkiego martwiła mnie ta para na szybie, która utrudniała widok. Spojrzałem na Marcina, który, niczym Joker, ciągle się uśmiechał i kiwał do mnie z aprobatą. Jemu też musiała przeszkadzać ta para.
BAM!
Schowaliśmy się szybko za drzwiami. Coś uderzyło w kabinę. Drzwi się rozsunęły? Chwilę nasłuchiwaliśmy, ale nic się nie zmieniło w dobywających się dźwiękach z łazienki, więc powoli, wsunęliśmy nasze głowy z powrotem do środka.
To nie był dźwięk otwieranych drzwi. Jedna z dziewczyn oparła się plecami o szybę kabiny, tak, że jej pośladki rozpłaszczyły się na gładkiej powierzchni. Po kształtach i włosach poznałem, że była to Magdalena. Dagmarę dostrzegłem z lekkim opóźnieniem, bo była schowana za koleżanką. Dokładnie za jej nogami. Widać było tylko jej ręce, które trzymały uda Madzi w lekkim rozchyleniu. Mogliśmy się tylko domyślać dlaczego, a domyślić się nie było trudno, gdyż jęki Magdy wzrosły do takiego poziomu, że spokojnie przebijały szum wody. Dagmara robiła minetę Magdzie. A my ubolewaliśmy, że nie możemy tego dokładnie zobaczyć.
Poczułem, jak Marcin odciąga mnie za drzwi.
– Co robimy – wyszeptał do mojego ucha wyraźnie napalony. – Oglądamy dalej? Wchodzimy do akcji?
– Kurde… – zacząłem – boję się, że jak coś zrobimy, to się spłoszą.
– To co proponujesz?
Musiałem pomyśleć, a szum alkoholu we krwi i szum spuszczanej wody spotęgowały się w mojej głowie, utrudniając jakieś konstruktywne analizy. Dodatkowo, część tej krwi zeszła na dół, do mojej drugiej głowy, a ta, za to, myślała jasno i klarownie, doskonale wiedząc czego chce.
– Popatrzmy dalej, zobaczymy jak sytua… – przerwałem nagle, gdy odnotowałem, że woda została zakręcona.
Usłyszeliśmy wyraźnie, jak drzwi kabiny prysznicowej otworzyły się i dziewczyny zaczęły z niej wychodzić.
– Co robimy? – Usłyszeliśmy przyciszone głosy po drugiej stronie.
– Idziemy do chłopaków? – To był głos Magdy.
– Ja mam jeszcze na Ciebie ochotę! – Dagmara musiała coś zrobić na potwierdzenie tych słów, bo Magda w tym momencie stęknęła.
Skierowałem pytający wzrok na Marcina. Kiwnął głową i zdecydowanym ruchem popchnął drzwi łazienki otwierając je na oścież.
– Potrzebujecie pomocy dziewczynki? – rzucił od progu.
Laski odwróciły gwałtownie głowy w naszą stronę. Choć zaskoczone, nie zmieniły pozycji. Dagmara stała przy Magdzie. Jedną rękę trzymała przy jej pochwie, a drugą chwyciła za jej kark – jakby składała się do złożenia pocałunku. Magda oparta była o umywalkę z uniesioną i odchyloną na bok nogą, w taki sposób, aby ułatwić palcom koleżanki dostęp do swojej pochwy. Obie były nagie, w dodatku jeszcze mokre – nie wytarte po kąpieli.
Ciało Dagmary znałem na pamięć, ale zawsze przyjemnie spojrzeć na te poznane wzdłuż i wszerz kształty. Mokre kosmyki jej blond włosów opadały na jej pełne piersi, jak jakiś szal u reżysera. Większy, niż u Magdy, tyłek ukształtowany przez niezliczone przysiady mile dla oka odchodził od jej pleców, a po wygolonym do zera wzgórku łonowym ścigały się kropelki wody. Teraz kropelki wody, a nieraz pamiętam jak to były kropelki mojej spermy, wystrzelonej zaraz po wyciągnięciu penisa z jej pochwy.
Magda, za to, była dla mnie nowością. Oczywiście, widziałem ją już nie raz w stroju kąpielowym, czyli w najbardziej odkrytym stroju jaki kobieta może założyć i nie czuć się niekomfortowo. Jednak to zawsze było „coś” na sobie. Teraz mogłem zobaczyć ją w pełnej krasie. Kształt piersi, bez stanika, rozczytałem już dzisiaj nad jeziorem. Jak dwie piłeczki tenisowe ze stojącymi na baczność sutkami. Idealne do takiego uchwycenia w dłoń, żeby jednocześnie kciukiem móc masować brodawki. Oczami wyobraźni widziałem, jak Marcin bawi się tymi cudeńkami. Powiodłem spojrzeniem niżej: brzuszek płaski – wyćwiczony z widocznym zarysem mięśni. Na wzgórku łonowym miała zostawiony ciemny pasek przystrzyżonych włosów, który jak autostrada prowadził prosto do jaskini rozkoszy. Magda trzymała jedną nogę podniesioną, otwierając tym samym płatki swojego kwiatu. Nabrzmiałe do czerwoności wargi sromowe, uśmiechały się do nas – można by powiedzieć – wręcz zalotnie. Jak sama właścicielka.
Kiedy pierwszy szok minął, Marcin ponowił zapytanie:
– To jak? Potrzebujecie męskiego dotyku?
Ręką złapał się za krocze.
– My sobie świetnie radzimy bez was – odpowiedziała Dagmara.
I na potwierdzenie tych słów zaczęła całować się namiętnie z Magdą. Po chwili oderwały się od siebie i tym razem przemówiła Madzia:
– Ale jak macie ochotę to możecie popatrzeć, nie krępujcie się.
– Moment! – Daga się wtrąciła. – Ale my się możemy krępować, prawda? – Skinęła porozumiewawczo do Magdy.
– Rozbierajcie się! – zwróciła się do nas rozkazującym tonem.
Spojrzeliśmy się z Marcinem na siebie i nie zastanawialiśmy się długo. Bluzy wylądowały na płytkach łazienki, a zaraz po nich, do kostek zjechały majtki. Myślę, że dłużej byśmy się zastanawiali, gdyby nie alkohol w naszych głowach.
Wyprostowaliśmy się dumnie podpierając się pod boki. Widziałem jak spojrzenia dziewczyn powędrowały do naszych przyrodzeń. Kątem oka spojrzałem na penisa Marcina. Lekko skrzywiony w lewą stronę prężył się okazale. Magda miała co obrabiać. Spojrzałem się w dół, na swojego małego. Prosty jak strzała celował w Dagmarę. Ciągło go jak psa do budy. Doskonale wiedział gdzie ma swoje legowisko. Za to męski czynnik kazał mi zrobić porównanie z Marcinem. Wyglądały praktycznie tak samo – normalne europejskie rozmiary. Myślałem, że będzie „gorzej”. Była to kolejna błędna lekcja wyniesiona z kina pornograficznego – nie każdy biega z dwudziestocentymetrowym drągiem.
– O! – zaczęła Magda – od razu lepiej.
– Wy też się możecie pobawić! – zażartowała Dagmara.
– Nie myśl, że będę robił mu loda! – odpowiedział stanowczo Marcin.
– Spokojnie, spokojnie – powiedziała Magda – sami sobą się możecie zająć, nie marnujcie okazji.
I tym razem ona zaatakowała usta Dagmary. Splotły się w uścisku, a ich języki świdrowały wzajemnie swoje usta. Piersi rozpłaszczyły się o piersi, a brodawki atakowały się wzajemnie sterczącymi sutkami. Dłonie powędrowały do podbrzusza gdzie zatopiły swoje palce w fałdkach warg sromowych, szukając wśród nich pereł.
Mając taki widok przed sobą mogłem zrobić tylko jedną rzecz. Chwyciłem swojego nabrzmiałego od krwi kutasa i rytmicznym, acz powolnym ruchem zacząłem posuwać po nim ręką. Marcin zrobił dokładnie tak samo. Staliśmy jak te dwa słupy nie mogąc oderwać wzroku od sceny rozgrywanej przed nami.
Dziewczyny coraz bardziej zaczęły atakować swoje ciała. Magdalena zatopiła swoją twarz w piersiach Dagmary a ona ręką przyciskała je do jej głowy, jednocześnie odchylając głowę do tyłu jęcząc z rozkoszy.
Wpadły na kosz z kosmetykami. Przybory rozsypały się po podłodze, ale one nawet tego nie zauważyły. Magdalena przeskakiwała z piersi na pierś ssąc Dagmarowe brodawki. Daga nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, czy ma stać, czy usiąść, czy może położyć się na ziemi. Wyglądała jakby miała zemdleć.
Ruszyłem lekko stopą chcąc przełożyć ciężar z jednej nogi na drugą i poczułem, że coś potrąciłem. Spojrzałem w dół – i zamarłem. To musiał być sen. Pod moją stopą leżała buteleczka olejku, która musiała wylecieć z przewróconego kosza. Od razu moje trybiki w głowie zaskoczyły tworząc nową wizje. Schyliłem się i podniosłem znalezisko. Klepnąłem Marcina w ramię i pokazałem mu buteleczkę. Widać było, że musiał chwilę pomyśleć nim zaskoczył myślami na właściwe tory.
– Dziewczynki! – Starałem zwrócić na siebie uwagę.
– Hej, laski! – dołączył się Marcin.
Dziewczyny, niechętnie oderwały się od siebie i spojrzały się w naszą stronę. Wzrok miały mętny, rozkojarzony podnieceniem.
– Co jest kutaski? – przemówiła pierwsza Dagmara.
– Patrzcie co znalazłem. – Podniosłem wyżej olejek. – Co wy na to?
Dziewczyny wymieniły się spojrzeniami. I kiwnęły głowami.
– Okej! Ale pod jednym warunkiem! – Magda podniosła palec ostrzegawczy w górę. – Sami go na nas rozlejecie.
– A rozsmarujemy też? – zapytał z nadzieją w głosie Marcin.
– Zobaczymy – odpowiedziała Dagmara.
Po czym wzięła jakiś ręcznik, położyła go na podłodze i uklękła na nim. Gestem nakazała Madzi zrobić to samo. Magda przez moment nie rozumiała o co chodzi koleżance, ale poszła za jej przykładem. Objęły się ramionami za plecami i zaprezentowały swoje piersi przed nami.
Teraz tak naprawdę dotarł do mnie ten widok. Zrozumiałem co tu się tak naprawdę dzieję. Łamaliśmy tabu. To wszystko, było zawsze w sferze opowieści dziwnych treści i na ekranach telewizorów. Żadne z nas nie miało wcześniejszego doświadczenia w tego typu rzeczach, a okazało się, że jak na amatorów idzie nam całkiem nieźle. Czy było w tym coś złego? Niemoralnego? A kto definiuje moralność? My sami. W starożytnym Rzymie takie imprezy były chlebem powszechnym, a byli ludźmi tak jak my. Dzisiejszej nocy pękł pewien mur. Od nas zależało, czy przejdziemy przez ten wyłom zobaczyć co jest po drugiej stronie. Ruszyliśmy w ich kierunku powolnym krokiem. Sztywne penisy kołysały się swobodnie u podstawy. Gdy podeszliśmy, dziewczyny podchwyciły się pod piersiami, żeby zrobić efekt push-up. Otworzyłem buteleczkę. Dźwięk puszczanego zatrzasku zamknięcia zabrzmiał jak odbezpieczana broń. Podniosłem butelkę ku górze i wręcz ceremonialnym gestem – przechyliłem. Kaskada olejku rozprysła się na piersiach Dagmary. Potem przekierowałem strumień na Magdę. Oliwka musiała być chłodna, bo na ich ciałach pojawiła się gęsia skórka. Scena wręcz filmowa. W tamtym momencie chciałbym leżeć na ziemi i patrzeć jak gęsta ciecz powoli spływa pomiędzy piersiami, skapując na brzuch i dalej płynąc do doliny przyjemności. Dziewczyny odwróciły się do siebie i zaczęły rozsmarowywać olejek po swoich ciałach. Przy czym starały się nie używać rąk. Robiły to całym swym ciałem, ocierając się o siebie jak niedźwiedź o drzewo. Choć bliższe prawdzie byłoby porównanie do dwóch kopulujących ślimaków. Podobna ilość śluzu.
Dziewczyny w momencie zrobiły się błyszczące i dla nas jeszcze bardziej podniecające. Dagmara opadła na ręcznik pozwalając Magdzie masować swoje piersi. Śliskie od oliwki, drobne dłonie bez problemu jeździły w górę i w dół, zataczając po drodze kręgi wokół brodawek. Dagmara przymknęła oczy rozkoszując się chwilą. Magda też była podniecona, bo oprócz masowania ciała Dagmary, sama ocierała się swoją pochwą o wzgórek łonowy przyjaciółki, stymulując obie łechtaczki. W ogóle nie widziały nas, albo nie chciały widzieć, jak staliśmy nad nimi po prostacku waląc sobie konia.
Po paru minutach Dagmara przyciągnęła do siebie Magdę, żeby opadła na jej ciało. Madzia zaczęła pieścić ustami piersi Dagmary, lecz ona zdecydowanym ruchem ręki pchała ją niżej; kierując jej głowę na swoje podbrzusze. Magda wiedziała co ma robić. Zaczesała swoje ciemnoblond włosy do tyłu i przeszła do pieszczot oralnych. Wargi Dagmary rozchyliły się na boki pod działaniem języka Magdy, a jej całe ciało wygięło się w łuk. Magdalena robiąc minetkę swojej koleżance wypięła swoją zgrabną dupcie jak kotka w rui. Marcin nie wytrzymał. Widząc jak jego dziewczyna kręci mu przed nosem tyłkiem – zaatakował. Ścisnął za napięte pośladki i rozchylił je na boki ukazując światu, dwie, wiecznie skryte dziurki. Już zamierzał się do wbicia swojej piki w pierwszą z nich, ale Magda odwróciła się do niego, jednocześnie ręką blokując dostępu do siebie.
– Nie, nie nie! – powiedziała. – Patrzeć, walić, ale nie kosztować!
– Skarbie! – zająkał się Marcin. – Ale ja już nie mogę.
Magda pokręciła głową.
– Chociaż lodzik? – zapytał z błagalną nutą w głosie.
– Choćbyście mieli pęknąć…
– Poczekaj Magda – wtrąciła się Dagmara – może chociaż sobie dotkną? Zobacz te jaja, spuchły jakby były użądlone przez osę.
Magda zmierzyła wzrokiem nasze jądra z uśmieszkiem na ustach.
– A co byście chcieli dotknąć?
Marcin opuścił głowę.
– Co jest Marcinku? – zapytała Magda.
– Cycków… – wyszeptał.
– Moich? – Magda ciągnęła go dalej za język. – Przecież moje wiesz jak ci leżą w dłoni. A może chciałbyś dotknąć tych? – Jedną ręką złapała za cycek Dagmary.
– Hola! Hola! – zacząłem. – Ja też tu stoję i mam coś do powiedzenia.
Dagmara podniosła się z ziemi, siadając za Magdą.
– Kochany, to działa w dwie strony. Nie chciałbyś ścisnąć tych piłeczek? – Złapała od tyłu jedną pierś Magdy, ściskając mocno, aż było słychać wyciskany olejek.
Zaniemówiłem. Bo chciałem. I byłem w szoku jak to łatwo przyszło. Czułem na sobie wzrok Marcina. Skinąłem powoli głową. Dziewczyny widząc, że doszliśmy do konsensusu, ustawiły się przed nami jak wtedy przed laniem oliwki. My też przyklękliśmy przed nimi. Ja przed Magdą, Marcin przed Dagmarą. Byliśmy tak blisko, że spokojnie mogłem policzyć wypustki na brodawkach u Magdy oraz zobaczyć malutką dziureczkę na końcu sutków. Na niewypowiedzianą komendę, razem z Marcinem podnieśliśmy dłonie i umiejscowiliśmy je przed piersiami nowych partnerek. Wziąłem dwa oddechy i złapałem piłeczki Madzi.
Były twardsze od Dagmarowych, ale wyczuwalnie mniejsze. Jednym chwytem przykryłem je całe. U Dagi musiałbym je „zebrać” dłońmi, żeby je złapać w całości. Brodawki wręcz kuły mnie w wierzch ręki. Spojrzałem na swoją kobietę. Marcin, tak samo jak ja, oceniał co czuł pod dłońmi. Dagmara uśmiechała się do mnie, jak do małego dziecka, który dostał nową zabawkę. Trochę tak się czułem. Zachęcony, zacząłem bawić się piersiami Magdy: ściskałem, zataczałem kręgi sutkami za pomocą kciuków, podnosiłem i puszczałem sprawdzając działanie grawitacji. „Cycki są piękne”. Zawsze tak mówiłem, i mówić będę nawet jak będę stary, a piersi Dagmary będą pomarszczone jak rodzynki.
Po paru chwilach zabawy, Marcin zapytał:
– Mogę spróbować?
Spojrzałem na niego i na Dagmarę. To pytanie było skierowane tak naprawdę do mnie, bo Marcin patrzył się na mnie. Znieruchomiałem trzymając w uścisku walory Magdy. Dotyk, pocałunek, a potem co? Włoży swojego kutasa w miejsce od lat zarezerwowane dla mnie? To wszystko działo się tak szybko i tak nagle. Nie mieliśmy ustalonych żadnych zasad. Musiałem zaufać swojemu kumplowi. Spojrzałem na piersi, które trzymałem w dłoni. Lśniące od oliwki, nabrzmiałe od mojego dotyku, kusiły. Kusiły jeszcze bardziej, bo wiedziałem, że jeżeli Marcin weźmie w usta piersi Dagmary, ja będę mógł spróbować tych piłeczek.
– Dziewczyny – zacząłem – wy ustalacie zasady.
– Magdo – odrzekła Dagmara – co o tym sądzisz? Pozwolisz swojemu narzeczonemu polizać moich cycków, a w zamian, mój poliże twoje?
– Hmm – Magda położyła palec na ustach. – Jestem skłonna ulec twojej propozycji.
Marcin kiwnął na mnie, po czym złapał ustami brodawki Dagmary. Daga jęknęła. Nie wiedziałem, czy z bólu, czy z przyjemności. Poczułem ukłucie zazdrości. Spojrzałem na piersi Magdy, a sama Magda widząc moje niezdecydowanie, złapała mnie ręką za głowę i przyciągnęła do siebie. Wtuliłem się w te cudeńka. Moja twarz od razu zrobiła się tłusta od olejku. Przejechałem językiem po wąwozie pomiędzy górami. Poczułem językiem jak skóra zrobiła się szorstka od gęsiej skórki. Zatrzymałem się na obojczyku. Kątem oka zauważyłem, że Magda odchyliła głowę do tyłu, jeszcze bardziej wypychając klatkę piersiową. Przeszedłem na jedną z jej piersi. Najpierw pocałowałem, potem ustami złapałem za brodawkę, jednocześnie językiem kręcąc i naciskając jej sutka. Usłyszałem jęk, ale nie umiałem odróżnić właścicielki głosu. Bawiłem się w taki sposób, raz po raz, przeskakując na drugą pierś.
– Dobra panowie! – Usłyszałem głos Dagmary.
Oderwałem się od Magdy i spojrzałem na nią.
– Za bardzo sobie pozwoliliście – kontynuowała. – Koniec zabawy.
Wstała z podłogi i podała rękę Magdzie pomagając jej się podnieść. Przez moment miałem jej waginę na wysokości oczu. Zdążyłem dojrzeć mały pieprzyk skryty pomiędzy włoskami.
– Teraz z Magdą zmyjemy z siebie dzisiejsze emocje, a wy grzecznie sobie wyjdziecie.
– I co? – zapytał Marcin – To tyle? A co z nami?
– Zwalcie sobie jak chcecie. Na dzisiaj wystarczy.
– A może chociaż zrobilibyśmy wam naszyjnik z pereł?
Położyłem Marcinowi dłoń na ramieniu jednocząc się z tą prośbą. Czułem napięcie zgromadzonego podniecenia, które potrzebowałem zluzować. Dziewczyny wyśmiały naszą prośbę.
– No co? Przecież i tak się umyjecie – powiedział Marcin.
– No nie wiem, jesteśmy już zmęczone…
– Długo nam to nie zajmie. – Postanowiłem wesprzeć kolegę. – Parę ruchów i pach…
Dziewczyny wymieniły się spojrzeniami.
– No… – zaczęła Dagmara.
– Dobra… – dokończyła Magda. I obie wróciły do poprzedniej pozycji klękając przed nami. Zamieniłem się z Marcinem miejscami – nie byliśmy jeszcze gotowi na taką swobodę, żeby spuszczać się na nie swoje dziewczyny. Stanąłem przed Dagmarą i zacząłem bez opamiętania walić konia nad jej piersiami. Moja dziewczyna niby od niechcenia złapała za jądra i paznokciem delikatnie przejechała po skórze pomiędzy odbytem a moszną. Ciarki rozeszły się po moim ciele; „o, matko, matko” powtarzałem w myślach tą mantrę, kiedy udekorowałem piersi Dagmary perłami z mojej spermy.

 

Nazajutrz rano wszyscy spotkaliśmy się przy stole na śniadaniu. Poprzednia noc skończyła się finałem na piersiach – bez żadnych bisów. Dziewczyny się umyły, w międzyczasie my wypiliśmy po parę kieliszków i wszyscy poszli spać. Nawet w łóżku z Dagmarą zasnęliśmy na „łyżeczkę”, zamieniając ze sobą może parę słów. Nie, żebyśmy byli jakoś skrępowani i zawstydzeni sytuacją z łazienki i nie chcieliśmy do tego wracać. Po prostu każdy był zmęczony i szybko opadły nam powieki.
Na śniadaniu, po wymianie grzecznościowych powitań, wróciły do nas wspomnienia: głupie uśmieszki, luźne podteksty rzucane przy podawaniu sobie gotowanych jajek, spojrzenia w miejsca, które teraz zakryte, wczoraj można było obejrzeć bardzo dokładnie.
– To kiedy przyjeżdża Beata i Adam? – Dagmara wyrwała nas z tej nieskończonej pętli wspomnień.
– Wiesz co… – Magda zaczęła się zastanawiać.
– Jak pisałem z Adamem, to mieli coś koło piątej wyjeżdżać – odpowiedział za nią Marcin. – To z postojami licząc, pewno koło jedenastej, przed dwunastą.
Dagmara spojrzała się na zegarek.
– To w sumie niedługo – powiedziała. – Dawno ich nie widziałam.
Dagmara wstała od stołu i z talerzykiem podeszła do umywalki.
– Słyszałam plotę – kontynuowała zmywając swój talerzyk. – że Adam się postarał i podobno ją zalał.
– Serio? – zapytała Magda. – Kiedy? No to może z brzuchem przyjedzie?
– Wiesz co… – odpowiedziała Dagmara wycierając ręce w ściereczkę. – Kiedy ja to słyszałam. Niech pomyślę. – Usiadła z powrotem do stołu. – Chyba trzy miesiące temu jak widziałam się z Sylwią…
– Przerwę wam – odrzekł Marcin. – Wy se tu poplotkujcie, a ja idę się wysrać jak coś.
Wstał i poszedł do góry.
– To ja idę do pokoju, pogram w sobie coś na tablecie – powiedziałem.
Nawet się nie przejęły, pochłonięte rozmawianiem na temat która to z którym i dlaczego nie z tamtym – rzuciłem talerzyk do zlewu i także poszedłem do góry. Tam rzuciłem się na łóżko i zacząłem się bawić na telefonie.
Po jakimś czasie rozległo się pukanie do drzwi.
– Proszę – powiedziałem odwracając się na plecy.
Do pokoju weszła Magda ubrana w długą, luźną koszulę Marcina.
– Co tam? – zapytałem, ale od razu przyłożyła palec do ust żebym był cicho.
Podeszła do łóżka i zdjęła koszulę przez głowę. Okazało się, że pod spodem nie miała nic. Tak jak widziałem ją wczoraj – tak samo stała teraz przede mną. Momentalnie krew napłynęła mi do penisa zmieniając jego rozmiar. Nie wiedziałem co zrobić. Czyżby to był jakiegoś rodzaju test? Może dziewczyny umówiły się ze sobą, może Dagmara stała tak samo przed Marcinem i przed nim też świeciła nagim ciałem, czekając na właściwą reakcję? Ale jaka była właściwa? Po wczorajszej akcji w łazience? Stwierdziłem, że poczekam za rozwojem wydarzeń.
Magda weszła na łózko. Materac zajęczał pod wpływem dodatkowego obciążenia. Rozkrokiem usiadła na moich udach. Głośno przełknąłem ślinę gdy jej paluszki wślizgnęły się za gumkę od spodenek. Madzia nie spuszczając ze mnie wzroku, pomału, zaczęła zsuwać spodenki w dół, do momentu kiedy penis – uwolniony jak naciągnięte drzewo – wystrzelił na wolność i uderzył w moje podbrzusze.
Postanowiłem, że jeżeli dziewczyny grają w jakąś gierkę – to trudno, ale poddam się tej sytuacji. Czułem zbyt duże podniecenie, żeby przerywać tą zabawę. Niech później się tłumaczą.

Magda włożyła dwa palce do ust. Possała ja przez chwilę, cały czas patrząc mi się w oczy, po czym skierowała rękę na dół. Myślałem, że złapie mojego penisa, ale ona włożyła palce do swojej pochwy. Pomału – tak żebym mógł się temu dokładnie przyjrzeć – jej palce tonęły w środku. Poczułem dreszcz. Magda drugą ręką złapała u podstawy prącia i postawiła go w pionie. Domyślałem się co zaraz nastąpi. Nie będzie ręcznych robótek, nie będzie miłości francuskiej. Od razu przejdziemy do głównej zabawy. Madzia podniosła się na kolanach jednocześnie wyjmując palce z waginy i ustawiła się nad moim żołędziem. Otarła się o niego swoimi wargami sromowymi. Nie wiem jak. Nie wiem kiedy. Ale końcówka mojego Małego lśniła od wydzieliny. Czekałem, wstrzymując oddech. Cała ta akcja rozegrała się może w trzy minuty, ale ta chwila trwała dla mnie wieczność. W końcu jej wargi pocałowały mojego penisa i zaczęły go wchłaniać do środka. Magdalena rozpoczęła nabijanie się na mój pal. Poczułem przyjemne ciepło kiedy ścianki jej pochwy przytuliły się do członka. Wypuściłem z płuc powietrze gdy dotarła do końca tej przyjemnej drogi. Madzia miała lekko rozchylone usta, a jej klatka piersiowa unosiła się miarowo w rytm oddechów. Ręką powstrzymała się od głośnego jęknięcia kiedy rozpoczęła drogę w górę. Nie śpieszyła się. Nie mówiła nic. Ja też milczałem wpatrując się po kolei w każdy centymetr jej nagiego ciała. Nie pamiętam ile razy przebyła tą drogę, w tą i z powrotem, po moim penisie.
Czerwony wykwit pojawił się na jej piersiach. Jej usta rozwarły się szeroko łapiąc więcej powietrza. Lekko przyśpieszyła. Zacisnąłem zęby i pośladki. Magda jęczała jak mim – bezdźwięcznie. Czułem początek końca. Skurcze na mięśniu kegla obwieściły, że to już. Poinformowałem, gwałtownym ruchem głowy Magdę, że to finał, ale ona jakby mnie nie widziała. Zacisnęła mocniej uda zmuszając mnie, żebym skończył w środku. Wytrysnąłem. Miałem wrażenia, że zassało mi soki wprost z kręgosłupa. Odpłynąłem.

Nie pamiętam kiedy zasnąłem. Z marzeń sennych obudziły mnie hałasy z dołu. Usiadłem na łóżku i przetarłem oczy. Czy to był mokry sen? Spojrzałem na łóżko. Pościel pognieciona przeze mnie. Złapałem się za krocze. Napletek był mokry. Nie wiedziałem co o tym sądzić. Wsłuchałem się w odgłosy z dołu. Ktoś rozmawiał i głośno się śmiał. Poznałem te głosy. To byli Beata i Adam.

ROZDZIAŁ II
ATUTY BEATY

Zszedłem na dół. Bagaże stały na korytarzu, a Beata i Adam obściskiwali się na powitanie z resztą ekipy. Trochę czasu ich nie widziałem, więc pierwsze co rzuciło mi się w oczy to rozmiar Adama. Zawsze był większy niż pozostali i dbał o formę fizyczną, ale teraz wyglądał jakby hantle zamienił na pączki. Co prawda nie był bardzo gruby i nie miał dwóch podbródków, ale w lesie mógłbym pomyśleć, że to niedźwiadek, jeszcze to owłosienie. Przybiliśmy mocną piątkę i poklepaliśmy się po plecach.
– Kopę lat się nie widzieliśmy stary! – zaczął Adam.
– No trochę zeszło! – odpowiedziałem. – Urosłeś przez ten czas. Czym ty go karmisz Beata?
Beata oderwała się od uścisków dziewczyn i odwróciła się w moją stronę. Miała założony biały top – dałbym głowę, że specjalnie rozmiar za mały – z głębokim wycięciem. Mój wzrok zanurkował w ten dekolt. Podniesione przez stanik i przyciśnięte przez koszulkę piersi wręcz wylewały się na zewnątrz. Pierwsze co przyszło mi na myśl widząc te cuda to dwie poduszki, na które chciałoby się położyć głowę i zasnąć. Najlepiej z jednym w ustach jak ze smoczkiem.
– Ciepłym mleczkiem i miodkiem! – odpowiedziała z uśmiechem na ustach. – Chodź tu do mnie! Stęskniłam się za wami! – Wpadła w moje ramiona, ściskając mnie mocno.
Na klatce piersiowej poczułem nacisk jej buforów. W spodenkach poczułem inny nacisk.
– Jak minęła wam podróż? – zapytała Dagmara.
– Spokojnie do momentu wypadku.
– Co się stało?
– Mała stłuczka na autostradzie, ale oczywiście w momencie utworzył się korek. Przez to zaliczyliśmy lekką obsuwę.
Kątem oka spojrzałem na zegarek wyświetlany na ekranie mikrofali w kuchni. Dochodziła czternasta. Faktycznie trochę im zeszło, a ja trochę przespałem.
– To co? – powiedziała Magdalena. – Zaprowadzę was do waszego pokoju. Się ogarniecie na spokojnie, a my wyjdziemy na taras. Dołączcie do nas potem.
I tak jak Magda zarządziła, tak zostało zrobione. Przy tych roszadach na korytarzu i potem na tarasie, próbowałem uchwycić wzrok Madzi, żeby spróbować coś odczytać, ale nic specjalnego nie zauważyłem, żadnych uśmieszków, żadnych mrugnięć okiem. Zachowywała się tak jak zawsze. Nie pomogło mi to wcale, ale postanowiłem, że przestanę to roztrząsać.
Rozsiedliśmy się na tarasie i zrobiliśmy sobie po drinku. Słońce grzało niemiłosiernie. Od strony jeziora słychać było niosący się po tafli wody gwar ośrodka wypoczynkowego, które było po drugiej stronie. Sam domek ciotki znajdował się w tak zwanej strefie prywatnej. Z własnym dostępem do małej plaży otoczonej trzcinami. Najbliższy sąsiad był oddzielony od nas zagajnikiem sosen. Także nie musieliśmy martwić się ciszą nocną.
– Chwalimy się akcją z wczoraj? – zapytał Marcin.
– Jaką akcją? Ha, ha! – roześmiała się Dagmara. – Przecież nic nie było!
– A co chcesz powiedzieć? – odparła Magda. – Ej słuchajta! Magda i Dagmara lizały się w łazience?
– No… – zająkał się Marcin – faktycznie. To mogłoby być trochę dziwne.
– Dziwne, nie dziwne – wtrąciłem się do rozmowy. – Zależy jak to przekażemy i w jakich okolicznościach, nikt teraz ich nie weźmie z zaskoczenia.
– No tak.
– Mmm, ale te cycochy tej Beaty. – Dagmara przymknęła oczy i złapała w powietrzu niewidzialne piersi. – Magda, wyobraź to sobie, ja z jednej strony, ty z drugiej.
Magda się roześmiała.
– Jak bliźniacy Remus i Romulus pod wilczycą.
Zaczęliśmy się brechtać bez opamiętania i w tym samym momencie na taras weszli Beata i Adam.
– Co wam tak wesoło? Już w czubie? Na słońcu podobno bardziej bierze.
Beata była ubrana w króciutkie dżinsowe spodenki z serii tych co pośladki lubią z nich uciekać i stanik push-up. W tym momencie wygrałaby każdą dyskusję, bo miała po swojej stronie takie atuty, że nikt by się nimi nie oparł. Opadła z impetem na krzesełko, aż po jej piersiach rozeszły się fale. „Ciekawe jak wyglądają bez stanika”, pomyślałem. Piersi jak piersi. Każdy je ma, każdy zna ich podstawową budowę. Mógłbym się przecież domyślać tych kształtów. Na pewno uwolnione od stanika opadną. Przy takim rozmiarze – znacznie. Sutki też będzie miała większe. Człowiek naoglądał się tych cycków w swoim życiu. Cycki atakują z każdej strony: z telewizji, z basenu, z gazety, z ulicy, z Internetu, czy z reklamy, ale jest coś w nich, przez co nigdy nie ma się ich dość.
Atuty Beaty były w tym momencie zagadką i tajemnicą. Jabłkiem w rajskim ogrodzie, które chciało się mieć i spróbować jak smakuje. Postanowiłem, że dopnę swego. Może byłem zuchwały po akcji z poprzedniej nocy, ale wiedziałem, że co się stało to się nie odstanie i dlaczego by nie spróbować. Spojrzałem na Magdę i Dagmarę. Wspomnienie ich błyszczących ciał splątanych w namiętnym uścisku wróciło do mnie bogatsze o nowy element. Zasugerowany słowami Dagmary, pomiędzy nimi ujrzałem Beatę. Lśniąca od oleju przyciskała do swoich poduszek głowy dziewczyn. Z odchyloną głową i otwartymi ustami jęczała z rozkoszy. Moje lędźwie przeszedł dreszcz.
I tak posiedzieliśmy trochę wspominając dawne czasy. Okazało się, że Beata nie była w ciąży. Fakt, krążyła przez chwilę taka plotka kiedy to jakaś znajoma zaskoczyła ją pytaniem w sklepie, czy czasem nie jest w ciąży. Nie była. Założyła mniej korzystną bluzkę, która bardziej uwydatniła oponkę. Wtedy też postanowiła, że weźmie się za siebie i zbędne kilogramy zrzuci dietą i ćwiczeniami. No i jej się udało, a efektami możemy teraz cieszyć oczy.
– No to co? – zapytał Adam. – Idziemy na plażę? Ochłodzić się trochę w wodzie?
– Ha, ha! – zaśmiał się Marcin. – Tylko uważaj, bo będziesz robił loda.
– Komu? – Adam nie bardzo zrozumiał.
– Mi – odpowiedziałem. – Taki żarcik sytuacyjny, wczoraj ścigaliśmy się do jeziora i ostatni miał mi obciągnąć.
– I kto ci robił? – spytała Beata.
– Niestety musiał sam – odpowiedziała za mnie Dagmara.
– No to co? Idziemy?
Wszyscy się zgodzili i każdy poszedł zabrać co potrzebował nad wodę. Planowaliśmy dłużej się tam pobawić, także o kąpaniu w t-shirtach nie było mowy.
Poszedłem z Dagmarą do pokoju. Oczywiście jak na dżentelmena przystało na schodach puściłem ją przodem, przez co mogłem, jak zahipnotyzowany, obserwować jej bujające się pośladki. Weszliśmy do pokoju i zamknąłem za sobą drzwi.
– Nie przebierasz się? – spytała moja dziewczyna.
– Nie – odparłem – mam wszystko na sobie, a koc na pewno ktoś weźmie.
– Muszę strój założyć, wziąć olejek… – Dagmara zaczęła wyliczać pod nosem szperając jednocześnie w walizce.
Jej tyłek wypięty kołysał się leniwie. Parafrazując znaną reklamę: mój konar zapłonął. Opuściłem gumkę od spodni na tyle abym mógł wyciągnąć swój korzeń. Podszedłem do Dagmary i złapałem za jej dupkę.
– Oj – rzekła zaskoczona – a co to?
Nacisnąłem swoim prąciem na jej tyłek.
– Mmm, a co to takie twarde? – zapytała nie odwracając się wcale w moją stronę.
Dłońmi przejechałem po napiętych i twardych pośladkach po czym dałem jej klapsa.
– Aj! – Dagmara jęknęła i oparła się o szafkę jeszcze bardziej napierając na mojego penisa. – Mamy mało czasu…zerżnij mnie. – Ostatnie dwa słowa wypowiedziała szeptem.
Ściągnąłem jej spodenki do kolan. Odchyliłem pośladki, jak wczoraj Marcin Magdzie, delektując się widokiem. Splunąłem na jej rowek. Palcem rozprowadziłem ślinę; od odbytu do pochwy. Dagmara cicho westchnęła. Naprowadziłem prącie na jej wejście i naparłem. Z pierwszej chwili szło ciężko, kiedy pokonywałem suche wargi sromowe (ślina to żaden lubrykant), ale gdy wbiłem się już do końca i wykonałem pierwsze ruchy frykcyjne wszystko ułożyło się jak trzeba. Dagmara wygięła się jak kotka, a ja posuwałem ją jak oszalały. Szafka waliła o ścianę, pośladki klapały jak opętane, a moszna odbijała się pomiędzy moimi nogami jak serce w dzwonie. Daga chwyciła moją dłoń i naprowadziła na swoją pierś. Ścisnąłem jak chciała – przeszły ją takie ciarki, że aż poczułem je poprzez skurcze pochwy na moim penisie.
– O tak!… jedziesz… rżnij mnie… szybciej… – jęczała.
Nie przejmowałem się czy mnie usłyszą na dolę. Liczyło się tu i teraz. Chciałem dojść. Chciałem wyrzucić z siebie to podniecenie. Zaraz.
– Rybko…chcę…Cię…w…ustach…
Te słowa wystarczyły. Klepnąłem ją w pośladek sygnalizując finał. Dagmara wiedziała co robić. Odwróciła się w moją stronę i klęknęła. Złapałem za jej głowę i nadziałem jej usta na mojego rozgrzanego do czerwoności fiuta.
– Ghhhlyyrr – wydobyła z siebie kiedy wystrzeliłem jej spermą prosto w migdałki.
Poczułem, że walczy z odruchem wymiotnym, ale cały czas przyciskałem ją do mojego podbrzusza. Kiedy wyczułem, że wszystko przełknęła odsunąłem ją od siebie.
– Ah! – Nabrała głośno powietrza.
Miała załzawione oczy a od jej ust do mojego penisa ciągła się nić jakiegoś śluzu. Ni to śliny, ni to spermy. Wyglądała jak rasowa aktorka porno. Była cudowna w tej roli. Uśmiechnęła się do mnie jednocześnie ściągając palcem ślinę do ust.
– Misiu zadowolony ze swojej pani? – zapytała przybierając minę słodkiego kotka.
– Oj tak – poklepałem ją po policzku. – Byłaś cudowna. – I pocałowałem ją w czoło.
Schowałem na w pół miękkiego penisa do spodenek.
– Zejdź na dół Rybko. Ja się szybko doprowadzę do ładu – powiedziała wstając z kolan.
– Idę, idę – odpowiedziałem.
Po drodze zajrzałem do łazienki, żeby odświeżyć się na szybko i zszedłem na dół.

Na plaży jak to na plaży. Opalanie, kąpanie, śmiechy, rozmowy na głupie tematy – ogólnie laba. W pewnym momencie, jak zażywałem kąpieli słonecznych, zawołał mnie Marcin. Stał przy trzcinach.
– Co jest? – zapytałem najpierw nie chcąc wstawać do jakiejś pierdoły.
– Chodź, pomożesz mi!
Spojrzałem obok na koc, Adam leżał z słomkowym kapeluszem na twarzy i chrapał w najlepsze. Dziewczyny kawałek dalej, na skraju wody i plaży siedziały i plotkowały. Niechętnie wstałem i ruszyłem w kierunku Marcina.
– Żeby to było warte podniesienia tyłka – powiedziałem będąc w pół drogi.
– Spokojnie, spokojnie – odrzekł. – Patrz, co znalazłem. – Rozgarnął krzaki.
W trzcinach, schowana przed wzrokiem wszystkich, była łódka. Chociaż farba odchodziła od spodu płatami, a metalowe okucia zżerała rdza, wyglądała na tyle solidną, że można byłoby pokusić się na wypłynięcie nią na głębsze wody.
– Mam pomysł na kolacje.
– Jaki pomysł? – zapytałem.
– Rybkę z grilla – odparł.
– Masz wędkę?
– Wiem gdzie wujek ma.
– Umiesz łowić?
– Tak wiesz. – Pokazał ręką jak wiedział.
– No to szaleństwo – powiedziałem z uśmiechem.
– Spróbujemy przecież, może jakieś karasie się złapią.
– Karasie pływają w jeziorach?
– Chuj wie, na pewno nie w morzu.
– Dobra – powiedziałem – skocz po tą wędkę, ja spróbuję zwodować tego titanica.
– Poproś Adama o pomoc – zaproponował Marcin.
– To weź go kopnij po drodze jak będziesz szedł.
I tak z pomocą silnego Adama, udało nam się wyciągnąć łódkę z krzaków. Nie była wielka – maksymalnie na dwie osoby. Dziewczyny na wizję połowów, zaczęły wymyślać z czym by tu można zjeść taką rybkę z grilla. Ja byłbym zadowolony jeżeli w ogóle coś złowimy. Gdy wrócił Marcin, dziewczyny już wysyłały Adama do sklepu, bo nie ma tego, tego i tamtego. Przecież jak nic nie złowimy, to przydałaby się kiełbasa i jeszcze to, to i tamto. Także gdy my wypływaliśmy na dalekie wody, Adam z dziewczynami zmierzali już ku domkowi.
– Tej! Żeby tam sobie jakiegoś czworoboku nie zrobili – zażartował Marcin.
– Niepodobno – odpowiedziałem.
Gdy już znaleźliśmy się w miarę na środku jeziora, Marcin zarzucił wędkę. Zrobił to tak niezgrabnie, że aż łódka się zachybotała.
– Kurwa! Uważaj! Kapoka nie mam, a pływać umiem, jak czuję dno pod nogami – krzyknąłem na niego chwytając się kurczowo burt.
– Spoko loko – odparł z jamajskim spokojem.
Czekaliśmy w milczeniu na jakiś ruch spławika przy okazji napawając się chwilą; jej spokojem, przyjemnym ciepłem, zapachem wody, lekkim bujaniem łódki i dźwiękami wodnych owadów. Nawet odległe odgłosy rozwydrzonych dzieciaków wpasowały się w ten moment. Zamknąłem oczy i odchyliłem głowę do tyłu kierując twarz w stronę słońca. Chłonąłem ten czas delektując się jego upływem.
– Mogę cię o coś zapytać? – zapytał Marcin wyrywając mnie z zadumy.
– Co jest? – odparłem powoli otwierając oczy.
– Jesteś na mnie zły?
Zaskoczył mnie tym pytaniem.
– Ale… – zacząłem – o co?
– No za wczoraj, no wiesz.
– Nie bardzo. Rozwiń tą myśl – powiedziałem.
Marcin chwilę wpatrywał się w ważkę latającą nad taflą wody. Widać, że coś go męczyło.
– Akcja była zajebista, wiadomo, naga Dagmara, naga Magda, nadzy my, nieskrępowana miłość i tak dalej.
– No tak… – przytaknąłem.
– Myślałem dzisiaj nad tym na trzeźwo. Może ty nie chciałeś się dzielić Dagmarą z kimś innym, w końcu to ja wymusiłem to macanie cycków.
Zeszło ze mnie powietrze, bo spodziewałem się trochę innego pytania.
– Spokojnie stary! Nie gniewam się przecież, tym bardziej na ciebie. Daga chciała, Madzia chciała, nikt nie powinien się za nic obrażać, to… – szukałem odpowiedniego słowa – było bardzo ciekawe doświadczenie.
– To fakt – odparł Marcin już z lepszą miną. – Nie spodziewałem się tego wszystkiego.
– No ja też. Na samo wspomnienie mam namiot. Szkoda, że nie posunęliśmy się dalej…
– A może to i lepiej, że na tym się skończyło? – odrzekł Marcin. – Wiesz, rozrywało mnie od środka, ale na dobrą sprawę nie umawialiśmy się na nic. A gdybym tak zaczął lizać się z Dagmarą?
Brałem taką możliwość pod uwagę, ale nie zastanawiałem się nad nią bardziej.
– Rozmawiałeś z nią na temat jakiś granic? – zapytał mnie nie czekając na odpowiedź do wcześniejszego pytania.
– W sumie to nie…
– No bo zrozum mnie, jestem z Magdą tyle lat i praktycznie nie miałem nikogo innego. Widok jej całującej się z kimś innym? Albo co gorsza, jakby ktoś inny miał ją posuwać? Stary nie obraź się czasem, ale wiesz o co mi chodzi, chyba bym z zazdrości zajebał.
– Rozumiem cię doskonale, chłopie, nie musisz mi się tłumaczyć. – A w myślach miałem obraz dzisiejszej porannej akcji z Magdą, tylko ciągle zastanawiałem się, czy to była jawa, czy sen.
– Z drugiej strony – zacząłem – jesteśmy facetami i połowę czasu spędzamy na myśleniu drugą głową. Nie chciałbyś – zaznaczyłem palcami w powietrzu cudzysłowie – zdradzić oficjalne Magdy, gdybyś miał jej przyzwolenie? Pocałować Dagmarę albo Beatę? Może nawet coś więcej? Fiut w pochwie to już daleko posunięte sprawy, ale rozumiesz mnie? Takie akcje gdzieś za jej plecami uchodziłyby za zdradę, a w takiej sytuacji?
– No nie wiem… – odparł Marcin zastanawiając się nad tymi słowami. – To wszystko jest takie dziwne i nowe, a zarazem kurewsko podniecające.
Ośmiałem się.
– Zwróć, uwagę, że my byliśmy najbardziej poszkodowani, tylko spróbowaliśmy ich cycków, a one? Praktycznie zdradziły nas lesbijskim seksem.
– Ha, ha! W sumie racja – powiedział Marcin. – A ty? – dodał.
– Co ja?
– Byłbyś w stanie przelizać się z Magdą, albo Beatą?
Ostrożnie ważyłem słowa zanim je wypowiedziałem.
– Gdybym miał przyzwolenie z każdej ze stron. To czemu nie? Jakby nie patrzeć jest to spełnienie jakiś ukrytych pragnień.
– A gdyby ci się to spodobało? Gdyby Magda całowała lepiej od Dagmary? Gdybyś już nie spojrzał na nią tak samo? Tego się boję. Że mógłbym ją stracić z powodu takiej głupoty.
– Myślę, że to nie byłoby tak. Na pewno byłoby to inne doświadczenie, ze względu na to, że nowe, to wydaję mi się, że ciekawsze, czy lepsze? Nie wiem. No bo jak sam przyznałeś nie masz pojęcia jak smakuje inna kobieta, ale przez to możesz docenić smak, który od tak dawna znasz. Przynajmniej ja tak uważam.
Marcin trawił moje słowa przyglądając się kołowrotkowi wędki.
– Po za tym – dodałem po chwili – jesteś z Magdą tyle lat, planujecie ślub, myślisz, że to zaraz wyparuje i zniknie? Ja też już z Dagą trochę przeżyłem i wątpię, żebyś lepiej całował ode mnie. O ruchaniu nie wspomnę.
Słysząc te słowa twarz przyjaciela rozjaśnił uśmiech.
– Myślisz, że z tą glistą jesteś lepszym ogierem? Ha! Ha! Widziałem ją wczoraj, szału nie ma!
– Nie różdżka, a technika…
– Skończ, skończ – przerwał mi Marcin.
Pośmialiśmy się chwilę, z tych jakże wybornych żartów, a gdy już się uspokoiliśmy Marcin zadał mi kolejne pytanie:
– Co robimy z Beatą i Adamem? Wiesz, posiedzimy tu jeszcze z parę dni. Może się nadarzyć jeszcze jakaś okazja do zabawy, co wtedy z nimi?
– No ja myślę, że kto jak kto, ale oni chyba łatwo odnajdą się w takiej sytuacji.
– No w sumie.
– Nie chciałbyś zobaczyć tych donic na wolności?
– Oj chciałbym, chciałbym.
– No widzisz, trzeba pozwolić się sytuacji rozwinąć. Zobacz, wczoraj praktycznie laski z dupy zaczęły się macać. Jedna trąciła drugą. Tutaj otarcie dłoni, tutaj uszczypnięcie, szast-prast libido wyskoczyło poza skalę i masz lesbijskie kino w 3D!
– Nic ino czekać! – odparł Marcin i w tym momencie spławik zniknął pod wodą.

Udało nam się złowić bliżej nieokreślone ryby w liczbie sztuk czterech, które potem Adam nazwał Płociami. Gdy reszta ekipy wróciła z prowiantem, zaczęliśmy organizować grilla z opcją: „na bogato”. Rybki, kiełbaski, karkóweczka, sałatki z fetą, bez fety, pomidorki z cebulką, smażony chleb, a do popicia piwo oraz whisky z colą. Już na samych przygotowaniach zeszło nam większość popołudnia. Każdy zrobił się głodny jak wilk, a gdy już zasiedliśmy do stołu to praktycznie większość dań zniknęła w oka mgnieniu. Ja sam po wszystkim myślałem, że ocielę.
– Kurdę, cała dieta w pizdu – powiedziała Beata trzymając się za brzuch.
– Ja o swojej nie wspomnę – dodał Adam, przechylając kufel piwa.
– Myślałem, żeby się przejść gdzieś na jakąś imprezę – kontynuowała Beata. – W tym ośrodku jest coś ciekawego?
– Wiesz co… – zaczęła Magda – dawno mnie tu nie było, za dzieciaka raczej chodziliśmy na lody i karuzelę. – Podrapała się po głowie. – Może coś tam jest – dodała.
– Ja nie wiem, czy mam ochotę się stąd ruszać dzisiaj – odparł Marcin. – Jestem najedzony, ociężały, poróbmy coś na miejscu.
– Oj, dziadzio się odezwał – wtrąciła Dagmara.
– To jakie decyzje? – zapytałem.
– Dzisiaj jest dopiero czwartek, jeżeli nawet miałyby być jakieś imprezy, to lepsze będą w weekend – powiedział Marcin.
– No to postanowione. – Przyklasnąłem w dłonie. – To co robimy?
– Może zagramy w butelkę? – zaproponowała Beata.
Każdy zaczął rozważać tą propozycję i poprzez kiwanie głowami wyrazili aprobatę.
– Dobra, możemy zagrać. – Dagmara uderzyła się w ramię. – Ale wejdźmy do środka, bo komary tną niemiłosiernie.
Przenieśliśmy się z całym majdanem do środka. Co jeszcze było warte do zabrania i późniejszej konsumpcji położyliśmy na stole w salonie, a resztę w zlew. Zrobiliśmy miejsce na środku pokoju i usiedliśmy w kółku.
– Jakieś zasady? – zapytała Magda.
– Żadnych zasad! – odparła z uśmiechem Beata.
I tak zaczęliśmy grać w butelkę Jackiem Danielsem. Zabawa była przednia. Każdy starał się wymyślać coraz to głupsze zadania i równie głupsze pytania o prawdę. Z biegiem czasu stawały się one coraz bardziej pikantniejsze.
– No to co wybierasz? – zapytałem Beaty kiedy po moim zakręceniu szyjka butelki wycelowała w nią. – Prawda, czy wyzwanie?
– Hmm – namyśliła się. – Ty kutasie, wymyślisz mi coś w chuj trudnego, a nie chce mi się biegać wokół domu. Wybieram prawdę.
– Czy próbowałaś anala?
Pokój wybuchł śmiechem, a Beatę oblał rumieniec.
– Nie liczy się przez przypadek! – dodałem szybko. – Wiesz, czy planowaliście taką akcje? Lewatywka, kremik i tym podobne.
– No więc… – zaczęła – planowaliśmy…ale… – Spojrzała na Adama, a Adam powstrzymywał śmiech patrząc się w jeden punkt zawieszony gdzieś w przestrzeni. – Gdy Adam przebił zwieracze i już był praktycznie w połowie. To bach. Zrobił się w momencie miękki i tyle z ostrego rżnięcia w dupę.
– Adamie! – zwrócił się do kolegi Marcin. – Co masz na swoje usprawiedliwienie?
Adam pękł i wybuchł tubalnym śmiechem.
– No kurwa, wyobraź sobie, jesteś w tyłku u Magdy, jest zajebiście, ciaśniutko i w ogóle i nagle masz wizje wczorajszego spaghetti zjedzonego na obiad jak owija się na twoim kutasie.
Każdy prawie pękł ze śmiechu. Dobrze, że lasy odgradzały nas od reszty cywilizacji. Trochę minęło zanim odzyskaliśmy ze sobą kontakt.
– No dobra! – krzyknęła Beata. – Ja kręcę! – Wprawiła w ruch butelkę po whisky.
Padło na Magdę, która bez zastanowienia odpowiedziała na nadchodzące pytanie:
– Wyzwanie!
– Wyzwanie powiadasz, no trochę szkoda, bo miałam dobre pytanie na prawdę, ale ok. Pocałuj osobę, którą wylosujesz poprzez zakręcenie butelki.
Zapadła cisza. Napięcie w powietrzu wzrosło, a Magda bez większych oporów sięgnęła po butelkę i zakręciła mocno. Zanim pusta flaszka wylosowała szczęśliwca, było tylko słychać dźwięk szkła szurającego o drewno paneli. Z początku szybko, a po czasie coraz wolniej i wolniej, aż do całkowitego jej zatrzymania. Przez ten czas nikt się nie odezwał.
– Ooo! – Głos Beaty rozdarł ciszę. – Dagmara jesteś tą wybraną.
Wymieniłem porozumiewawcze spojrzenie z Marcinem. W tym momencie dziewczyny mogły zaskoczyć Beatę i Adama, którzy raczej spodziewali się cmoknięcia w usta niż jakiegoś namiętnego pocałunku. Magda usiadła przed Dagmarą i spojrzała jej w oczy. Nieco niezdarnie, odgarnęła jej włosy za ucho i chwyciła za jej kark.
– Dajesz Madzia, dajesz! – zachęcała Beata.
Każdy nieświadomie wstrzymał oddech, a dziewczyny po mistrzowsku odgrywały swoje małe przedstawienie. Niby się wahając, zbliżyły do siebie swoje usta. Spojrzały sobie w oczy po czym zaczęły się całować. Nie tak ostro jak wczoraj, ale wystarczająco, by poczuć te same dreszcze co wtedy w łazience. Nie wiem ile to trwało, ale kątem oka zauważyłem jak Beata przygryza dolną wargę przyglądając się temu show.
– Ej! Ej! – powiedział Adam, przywracając wszystkich do rzeczywistości. – Nie gramy w siedem minut w niebie!
Dziewczyny oderwały się od siebie, rozglądając się po wszystkich z zadowolonymi minami. Wyzwanie było trafione. Zauważyłem, że przez cienką bluzeczkę Dagmary przebijają się sutki, czyli zrobiła się podniecona i wierzyłem, że będzie miała ochotę na więcej.
– Co to siedem minut w niebie? – zapytał Marcin.
– To taka zabawa dla odważnych – odparł Adam. – U mnie w akademiku często to było praktykowane na wstawionych i chętnych dziewczynach.
– Mów dalej – poprosił Marcin podpierając głowę o rękę. – To bardzo ciekawe jest.
– No właśnie, mów dalej, nie chwaliłeś się takimi zabawami, zawsze mówiłeś, że tylko piliście – dodała Beata.
Adam wyraźnie zmieszany kontynuował:
– Nooo, bo ja nie brałem w tym udziału…
– Jasne, Jasne.
– No dobra! To o co kaman w tej grze?
– Chodziło o wylosowanie w jakiś sposób dwóch osób, które następnie szły gdzieś w odosobnienie i miały ze sobą spędzić siedem minut. Reszta mogła przeszkadzać i tak dalej. Albo później wracali i przedstawiali różne wersje tego co robili, a reszta musiała zgadnąć która historyjka jest prawdziwa.
– Czyli tak wykorzystywaliście biedne studentki – stwierdziła Magda.
– Nie prościej było po prostu zaciągnąć je do wyra? – dodała Dagmara.
– Oj tam, każdy sposób był dobry, a w formie gry łatwiej – odparł z uśmiechem Adam.
– No to może my uskutecznimy tą grę? – zapytała Beata.
Wyczułem w jej głosie pewnego rodzaju iskierkę nadziei.
– Dobra, gramy dalej! Na mnie padło to ja kręcę!
Dagmara chwyciła butelkę i mocno zakręciła. I tym razem szyjka wycelowała znowu w Beatę.
– Prawda, czy wyzwanie?
– Była prawda, to teraz niech będzie wyzwanie – odpowiedziała wskazana.
– To musisz… – Dagmara chwilę się zastanawiała. – Rozebrać jakiś ciuszek tańcząc.
Każdy przytaknął z aprobatą na ten pomysł.
– No dobrze. – Beata wstała. – Ale potrzebuję jakąś muzykę, na sucho nie będę tańczyć.
– Poczekaj zaraz ci coś zapodam – powiedział Marcin sięgając po telefon. Pogrzebał chwilę i włączył jakiś utwór. Głośniczek wyrzucił z siebie „Despacito”.
– To, żeś wybrał – powiedziałem.
Beacie utwór przypasował. Zaczęła wyginać się na środku salonu w rytmie latynoskich dźwięków. Całkiem zgrabnie jej to wychodziło – kręciła się wokół własnej osi „strzelając” tyłkiem w każdego z nas. Miała założone czarne leginsy, które opinały bardzo dokładnie jej pośladki, wręcz wchodząc tam, gdzie zwykłe dżinsy by nie weszły. Nie widziałem linii majtek, także wiedziałem, że ma założone stringi. Przy każdym gwałtownym ruchu, oba pulasy odbijały się o siebie jak piłki. Przy wejściu na refren ręce podniosła do góry podciągając bluzkę i pokazując światu podbrzusze i pępek, dodatkowo w tym układzie jej piersi chciały wyskoczyć przez dekolt. Widziałem ją dzisiaj bez góry w samym staniku, więc miałem cichą nadzieję, że pójdzie w innym kierunku niż zdjęcie bluzki. Jakie było moje zaskoczenie kiedy jej palce powędrowały za gumkę od leginsów. Odwróciła się do nas tyłem i zaczęła kręcić tyłkiem jednocześnie opuszczając spodnie, a czym niżej z nimi była, tym bardziej wypinała swoją dupeńkę w naszą stronę. Nie myliłem się – miała stringi. W pewnym momencie, kiedy pośladki odchodziły od siebie w rytmie tańca, pomimo paska materiału majtek, który przykrywał jej kakaowe oczko – zauważyłem pomarszczoną skórkę, która otaczała zwieracze. Od razu przypomniała mi się historia o próbie analu i postawiłem się w sytuacji Adama, tylko, że w swojej wizji rżnąłem ten ciasny tyłek jak dzisiaj Dagmarę od tyłu.
Zrobiła to. Zdjęła leginsy święcąc jeszcze przez chwilę gołymi pośladkami i usiadła ze skrzyżowanymi nogami na podłodze. W myślach ją przeklinałem, bo siadając po turecku odsłaniała pachwiny, które były bardzo blisko pochwy. Nawet kolor skóry w tym miejscu tracił swój odcień przybierając ciemniejszą barwę. Sam też musiałem poprawić swoją pozycję, bo poczułem lekkie uwieranie w kroku.
Kolejne zakręcenia butelką wywoływały już tylko podobne akcje. Więcej wywlekania tajemnic łóżkowych i zdejmowanie ubrań w ramach wyzwania. Pocałunki też się zdarzyły, choć pary dobrały się niefortunnie. Była Beata z Adamem, czyli normalny pocałunek i ja z Marcinem. Oczywiście zrobiliśmy zwykłe buzi w policzek, jak podczas składania życzeń, ale laski wymogły na nas bardziej odważny krok i na kilka ułamków sekund nasze wargi musiały się dotknąć. Po tym musieliśmy przepłukać usta czymś mocniejszym.
W pewnym momencie siedzieliśmy już w tylko samej bieliźnie. Nie zauważyliśmy tego póki ktoś na głos tego nie stwierdził. W tamtym momencie czułem, że albo coś pęknie – i to nie będzie gumka moich majtek – i ktoś wywoła lawinę wydarzeń, które zmienią wszystko, albo ktoś wstanie i stwierdzi, że idzie spać i wszystko się rozsypie jak domek z kart.
Katalizatorem dalszego rozwoju wypadków stała się Magdalena, która rzuciła wyzwanie, wskazanej przez butelkę, Beacie.
– Siedem minut w niebie z osobą którą wylosujesz!
Zapadła cisza podobnej do tej, kiedy to dziewczyny miały się po raz pierwszy pocałować przy całej naszej szóstce. Beata spojrzała na Adama, który milczał, ale kiwnął pozwalająco głową. Zrobiła to i padło na mnie. Wszyscy skwitowali to przeciągłym „O”, a Dagmara pogroziła mi palcem, ale z uśmiechem na ustach. Wstaliśmy z klęczek i w samej tylko bieliźnie poszliśmy do łazienki. „Tej łazienki”, pomyślałem w duchu.
Zamknęliśmy za sobą drzwi i jak te słupy stanęliśmy przed sobą.
– To co? Szybki numerek? – zażartowałem.
W tym momencie dobiegła nas salwa śmiechu z salonu z dołu. Istniało podejrzenie, że któryś z tamtych wszedł za nami do góry na przeszpiegi, więc obniżyłem ton głosu do szeptu.
– A tak na serio? Udajemy, że jęczymy, czy coś do laby? – zapytałem. Byłem od niej o głowę wyższy także patrzyłem jak zahipnotyzowany w jej drugie oczy.
– No myślę, że możemy coś zrobić – powiedziała Beata, a widząc moje spojrzenie dodała: – Nie chcesz czasem zobaczyć „je” bez wsparcia stanika?
Wzięła swoje atuty w dłonie i ścisnęła mocno dekolt. Postanowiłem, że zagram z nią w otwarte karty.
– No w sumie, to nic takiego przecież, równie dobrze mógłbym cię najść pod prysznicem – powiedziałem, a w głowie miałem obraz nagiej Magdaleny w tej łazience. „Tylko ty mi pozostałaś do kolekcji”, pomyślałem.
– Mówisz i masz, w końcu jesteśmy w niebie – odparła Beata jednocześnie sięgając rękoma do tyłu, żeby odpiąć stanik.
Kiedy piersi zostały uwolnione, przełknąłem głośno ślinę. Jednak co pierś naga na żywo, to pierś cudowna. Aż zachciało mi się płakać – jak w scenie w „pułkowniku Kwiatkowskim”. Moje przewidywania były słuszne, naturalne takich rozmiarów opadną zawsze. Jeżeli nie ingerował w nie chirurg po prostu musiały. Atuty Beaty także opuściły się i rozeszły na boki, ale ku mojemu zdziwieniu z jednoczesnym zadowoleniem, stwierdziłem, że naturalna siła jędrności walczy jeszcze z grawitacją podciągając sutki ku górze. A co to były za sutki, ze dwa razy większe od Dagmarowych, ale na takich poduszkach wyglądały idealnie. Mimowolnie skierowałem ku nim swoje dłonie, zatrzymując się chwile przed spoglądając na Beatę. Ona tylko kiwnęła głową, dając mi znak, że mogę je pomacać. Tak też zrobiłem.
Dłonie wręcz utonęły w tych poduchach. Ciepłe i miękkie. Twarda skóra sutka przyjemnie łaskotała mnie w wierzch dłoni. Ugniatałem je jak ciasto na stolnicy. „Cassidy Banks”, przemknęła mi myśl przez głowę. Tak, Beata była wyposażona jak ona. Nie liczyłem minut w niebie, ale Beata chyba tak, bo przerwała mi moją zabawę słowami:
– Zaraz musimy wracać, a ja też chcę swoją przyjemność.
Zdziwiony spojrzałem na nią, nie spodziewając się takiego obrotu spraw.
– Co byś chciała ode mnie? – zapytałem nie bardzo wiedząc.
– Też chcę zobaczyć. – Wymownie kiwnęła głową w kierunku mojego cżłonka.
Spojrzałem w dół. Mały starał się przebić majtki. Wyglądał jak obcy wychodzący przez brzuch kolonisty – zanim ten przebił skórę.
– No co? Wymiana. Ja też nie chcę być stratna.
Zaskoczony, ale zarazem diabelnie podniecony takim rozwojem spraw zsunąłem majtki do kolan pozwalając wyskoczyć swojemu członkowi na wolność. Beata, uklęknęła przede mną. Czułem jej gorący oddech, na skórze, a kłębowisko myśli robiło spustoszenie w mojej głowie. Nie wiedziałem co zaraz mogło nastąpić. W pozycji jak do seksu oralnego, oglądała go z lekarską precyzją z każdej strony. Może porównywała go do przyrodzenia Adama, może w głębi duszy wyśmiewała mnie, bo Adam miał potężniejszą lance. Nic nie mówiła, a ja stałem tak sparaliżowany. Bałem się spojrzeć w dół. Czułem jak penis pulsuje od przepływającej krwi, jak wzrasta moje podniecenie. Gdyby go tylko Beata musnęła go palcem, ustami, albo czymkolwiek – mógłbym wystrzelić. W końcu wstała.
– No ładny, ładny – powiedziała z zalotnym uśmieszkiem. – Możemy schodzić na dół – dodała zakładając stanik.
Podciągnąłem majtki i podążając za nią, zszedłem na dół.
– No jesteście! – przywitali nas na wejściu.
– Beata! – Adam podszedł do swojej dziewczyny. – Chuchnij!
– Co? – zapytała zaskoczona.
– No chuchnij, chce sprawdzić, czy nie czuć spermą – odparł z uśmiechem na twarzy.
– Ty debilu. – Beata uderzyła go w ramię.
Usiadłem z powrotem na swoje miejsce obok Dagmary i Marcina.
– I co tam robiliście? – zapytała Daga.
– Spokojnie, nic takiego – odpowiedziałem.
Dagmara przyglądała mi się spod przymrużonych powiek.
– Tak, tak…
– To dobra! – zwróciłem się do wszystkich. – Zstąpiłem z nieba i teraz ja kręcę.
Wziąłem butelkę i zakręciłem nie pozwalając za bardzo innym dojść do głosu. Tym razem padło na Magdalenę, która wybrała wyzwanie. Spojrzałem się na jej zaczerwienione od ciepła i alkoholu policzki oraz spojrzałem w oczy, które już lekko zmęczone, spoglądały na mnie jak zza mgły. Cel miałem jasny – chciałem wywołać lawinę.
– Pocałuj Beatę.
I znowu cisza. Magda nie oderwała ode mnie wzroku gdy odpowiedziała:
– Nie ma sprawy.
Przysunęła się do Beaty, która nie odzywała się wcale, ale po mowie ciała można było wywnioskować, że też chciała tego pocałunku.
Zrobiły to bez większych oporów. W momencie przyciągnęły się do siebie jak magnes. Ręka Magdy powędrowały pod stanik Beaty, a Beata uchwyciła kształtnych pośladków swojej partnerki. Spojrzałem na Adama, który wpatrywał się w ten obrazek jak urzeczony. Nie wiedziałem, czy widział Beatę w takich okolicznościach i czy taka sytuacja mu odpowiadała. Spojrzałem na jego krocze – odpowiadała. Po chwili zrobił coś czym mnie zaskoczył i jednocześnie utwierdził, że dzieje się dobrze. Przysunął się od tyłu do Beaty i sprawnym ruchem odpiął jej stanik, po czym wyciągnął go z pomiędzy dziewczyn. Teraz wszyscy mogli podziwiać Atuty Beaty. Dagmara z Marcinem również przyglądali się temu seansowi z nieukrywanym podnieceniem, a Marcin idąc w ślady kolegi, również pozbawił swoją dziewczynę stanika. Teraz obie wtulone w siebie, całowały się namiętnie, a ich piersi rozpłaszczały się o siebie. Chociaż różnica między rozmiarami była taka, że Beatowe poduszki wchłaniały wręcz piłeczki Magdy. Odwróciłem się i spojrzałem na jędrne pomarańcze Dagmary, a potem na nią. Z wypiekami na twarzy obserwowała swoje przyjaciółki, a gdy uchwyciła moje spojrzenie, uśmiechnęła się i kiwnęła głową. Wstała i podeszła do dziewczyn i także zdjęła stanik.
– Dziewczyny, macie tutaj miejsce dla mnie? – zapytała chwytając się za swoje piersi.
Miały.
Już we trzy, tworząc trójkąt, całowały się wzajemnie na zmianę, dotykając się, a wręcz macając swoimi piersiami. Popatrzyłem na chłopaków. Adam siedział oparty o sofę i powoli, bez krępacji przed nami, bawił się swoim kutasem obserwując scenę. Marcin wstał i przygasił światło zostawiając jedynie jedną słabą żarówkę tworząc w ten sposób odpowiednią atmosferę, po czym usiadł na pufie, zsunął majtki na ziemię i także zaczął bawić się swoim członkiem, więc ja także stwierdziłem, że znajdę sobie odpowiednie zajęcie i wyciągnąłem na wierzch swojego penisa.
Dziewczyny szalały w najlepsze. Zmieniając miejsca pocałunków, przechodziły swoimi ustami na szyje, obojczyki, czy piersi. Jęczały i ciężko oddychały sprawiając sobie wzajemnie przyjemność. Splotły się w takim układzie jaki nawet gra w „Twistera” miałaby problem wymyślić. Dagmara głośniej stęknęła – to Beata powędrowała swoją ręką w jej majtki. Za to Magda, najpierw obcałowując piersi Beaty, zeszła po jej brzuchu, aż do linii stringów i ściągnęła je z koleżanki, po czym zanurzyła swoje usta w płatki jej kwiatu. Beata odchyliła głowę wydobywając z siebie przeciągły jęk równocześnie zwiększając siłę kładzioną w ruchy ręką pomiędzy udami Dagmary. Przywodziło to na myśl dobrze naoliwiony mechanizm, w którym każdy ruch oddziaływał na pozostałe elementy tworząc cudowną sex-maszynę.
Marcin wstał i podszedł od tyłu do Magdy. Obserwowałem jego ruchy. Uklęknął za jej wypiętym tyłeczkiem i ściągnął jej majtki do kolan. Podobnie jak wczoraj w łazience, zaczął ściskać i całować dupkę swojej dziewczyny. Widać było, że tym razem dokończy to co chciał zrobić wczoraj, bo Magdalena nie oponowała. Rozchylił jej pośladki i zaczął szaleć językiem w jej rowku. Od ciemnego oczka do pochwy i z powrotem. Robił to w taki zachłanny sposób, że widziałem jak ślina ścieka powoli po jego brodzie i wargach sromowych Magdy.
Adam także wstał i podszedł do Beaty, która leżała na plecach z głową Madzi pomiędzy udami. Uklęknął nad nią i wyginając w dół swojego – na pierwszy rzut oka z osiemnastocentymetrowego członka – włożył go w jej usta. Beata przyjęła go z przyjemnym mlaśnięciem i pociągła w głąb swojego gardła praktycznie po same jądra, które znalazły się teraz na jej twarzy. Adam raz po raz wyciągał go, żeby Beatka mogła zaczerpnąć powietrza.
Ja także podszedłem do swojej pani, która leżąc na plecach w tym układzie pieściła swoje piersi, a Beata robiła jej palcówkę. Ustawiłem ją sobie wygodniej opierając jej nogi na swoich ramionach, a końcówką penisa przejechałem po jej pochwie, specjalnie dotykając dłoni Beaty. Ona zamiast zabrać ją i zrobić mi miejsce, uchwyciła mojego członka i zaczęła sama szmerać nim po cipce Dagmary. Przeszedł mnie dreszcz, w końcu był to chwyt obcych dłoni. Beata przystawiła żołądź do dziurki Dagi i wepchnęła go do środka. Poczułem zajebiste ciepło. Była kompletnie mokra, więc wręcz wśliznąłem się do środka. Dagmara wygięła się w łuk.
Objąłem wzrokiem całość tej sceny: Beata leżała ze swoimi Poduchami rozlanymi po klatce piersiowej, z kutasem Adama w gardle i głową Magdy pomiędzy nogami. Adam przeszedł z lizania do posuwania tyłka swojej dziewczyny.
W tym momencie poczułem pewnego rodzaju wolność. Czynności uznane jako zarezerwowane do wykonywania bez świadków, robiłem w towarzystwie dwóch innych par. Nie wiem czym to było uwarunkowane, czy nimi jako nimi, bo znamy się od tylu lat. Czy czymś innym, ale z drugiej strony, nie mógłbym wyobrazić sobie w tym momencie pomiędzy nami np. Bartka, choć z nim także miałem dobry kontakt. Koniec końców to wszystko było niesamowicie ekscytujące, a ucisk gotującej się spermy w moich jądrach był tego najlepszym dowodem.
Magdalena zmieniła pozycję; „uciekając” Marcinowi, wspięła się po Beacie do jej piesi, przykrywając się nimi i pieszcząc je własnymi ustami. Teraz Beata w całości leżała pod Magdą. Marcin z jednej strony, brał swoją dziewczynę, a Adam posuwał gardło swojej. Ja z Dagmarą leżeliśmy obok ocierając się o nich.
W pewnym momencie zauważyłem, jak Adam wyciągnął swojego nabrzmiałego penisa z gardła Beaty i złapał głowę Magdy, które w tym ułożeniu była bardzo blisko jego przyrodzenia i bez ceregieli wepchnął go w jej usta. Ku mojemu zaskoczeniu Magda nie oponowała. Spojrzałem na Marcina – patrzył się na to. Nie mogłem rozczytać jego twarzy. Co sobie pomyślał widząc takie zluzowanie cugli? Beata leżąc pod spodem wzięła do ust wiszące orzechy Adama i zaczęła je ssać, kiedy ten ciągle miał członka w ustach Magdy. Zwróciłem uwagę na to, że Marcin znacznie przyspieszył swoje ruchy, sprawiając, że Magda sama nabijała się na pal Adama.
Ja z Dagmarą mimowolnie zwolniliśmy obserwując do czego ta sytuacja może zaraz doprowadzić. Adam zbliżał się ku końcowi. Widziałem to po jego gwałtownych skurczach ciała i zaciśniętych zębach. Pytaniem, które sobie zadawałem, było: „Gdzie skończy?” Wyciągnął gwałtowanie z ust Magdy swojego kutasa i cały swój ładunek wycelował pomiędzy nią, a Beatą trafiając z rozbryzgiem na piersi tej ostatniej. Adam zmęczony opadł na podłogę.
Marcin jednak nie zwalniał tempa. Jak królik posuwał Magdę, sprawiając, że jej piersi wyglądały jakby miały się zaraz oderwać od klatki piersiowej, a tyłek klaskał jak tłum pod sceną. Magda jęczała wniebogłosy, z vibratem w głosie o częstotliwości ruchów Marcina. W końcu i on nie wytrzymał takiej prędkości i mocnymi pchnięciami, wręcz bijąc lędźwiami Madzię, oświadczył światu, że cały swój ładunek umieścił w jej pochwie. Wychodząc z niej dał jej solidnego klapsa, a Magda całym swym ciężarem zwaliła się na Beatę, rozsmarowując przy okazji spermę Adama na swoim cielę. Z wypiętej cipki wyciekały soki Marcina. Ten, podobnie jak Adam położył się na podłodze ciężko dysząc. Dziewczyny zostały nie zmieniając pozycji.
Spojrzałem się na Dagmarę. Na placu boju zostaliśmy tylko my. Adam doszedł, Marcin doszedł, Magda ewidentnie też miała dosyć. Nie wiedziałem co z Beatą, ale ta leżała przykryta ciałem Madzi. Zwiększyłem prędkość swoich ruchów czując, że mi także niewiele pozostało do pełni szczęścia. Beata z Magdą oderwały się od siebie i zaczęły macać piersi Dagi oraz wymieniać się pocałunkami. W przerwach oglądały się na mnie z kokieteryjnym spojrzeniem obserwując moje wysiłki. Dagmara wiła się pod dotykiem dziewczyn. Widziałem, że zaraz znajdzie się w niebie. Beata dotknęła mojego spoconego torsu przejeżdżając paznokciem po sutku. Błogie ciarki rozeszły się po moim ciele. Najwidoczniej widząc, że trafiła w czuły punkt zbliżyła swoje usta do mojej brodawki i zaczęła ją ssać. Koniec. Uciekłem z Dagmary spuszczając się na jej brzuch i piersi, możliwie, że brudząc przy okazji także Magdę. Dagmara głośno krzyknęła gdy ją także dopadła fala potężnej rozkoszy.
Orgazm – słowo klucz zwieńczenia dzisiejszego dnia.

 

 

ROZDZIAŁ III
RANDKA W CIEMNO

Obudziła mnie wibracja na telefonie. Z początku nie wiedziałem, co się dzieję wokół mnie, bo alkohol szumiał mi w głowie jak zagajnik sosen w wietrzną pogodę, a ciemność panująca w pokoju świadczyła raczej o niewielkiej ilości przespanego czasu. Spojrzałem na wyświetlacz komórki. Przyszedł sms od Beaty: „Zejdź na dół! PILNE”. Godzina mówiła, że minęło zaledwie trzydzieści minut od momentu położenia się do łóżka. Odwróciłem się do Dagmary – spała w najlepsze, zmęczona po wspólnych zabawach.
Wstałem powoli, starając się nie robić za dużego hałasu. Wyszedłem na korytarz. Wszędzie panowały egipskie ciemności. Z pokoju Adama i Beaty dobiegało głośne chrapanie. Macając ściany doszedłem do schodów, a mijając łazienkę słyszałem dźwięk kapiącej wody ze słuchawki, świadczył o niedawnym jej używaniu. „Szybko wszyscy zasnęli”, pomyślałem schodząc ostrożnie po schodach. Na dole już było łatwiej, bo światło z salonu wskazywało mi drogę.
Beatę zastałem siedzącą nagą na kanapie zasłoniętą jedynie poduszką. Swoje jasne włosy miała jeszcze wilgotne po kąpieli.
– Co jest? Nie możesz spać? – zapytałem siadając obok niej.
– No właśnie tak trochę – odparła, po czym dodała: – napijesz się?
– O nie – odpowiedziałem. – Wystarczy już.
Siedziałem obok nagiej koleżanki i w ogóle nie czułem skrępowania, pomimo, że emocje ostygły i cała ekipa odpoczywała w objęciach Morfeusza. Beata najwyraźniej też nie miała z tym problemu, bo odłożyła poduszkę na bok.
– Zimno mi się zrobiło, jak tu za tobą czekałam.
– No właśnie laska, o co kaman? Spałaś w ogóle coś?
– No co ty, przecież nie dawno co wszyscy się pomyli i poszli spać. Dobrze nie weszłam pod kołdrę, a Adam już chrapał.
– To co jest grane? – zapytałem. – Chcesz sobie pogadać?
– Możemy, chociaż napisałam do ciebie w innej sprawie. – Spojrzała mi przenikliwie w oczy. – Z całej naszej szóstki, tylko ja zostałam brutalnie pominięta i niezaspokojona. Z doświadczenia wiem, że w tym momencie Adama mogłabym wołami ściągać i by się nie obudził. Więc zostałeś mi ty.
– Ja? – zapytałem zaskoczony. – Chcesz żebym cię zaspokoił?
– Tak – odpowiedziała krótko i na temat.
– Myślałem, że gdybyśmy mieli powtórzyć takie zabawy to razem, że będziemy grali raczej w otwarte karty i nikt nikogo nie będzie robił na boku.
– Ty zasmakowałeś snu i myślisz, że to już dzień następny, ja nie spałam, więc uwierz mi, to co tu się działo miało miejsce może raptem ponad godzinę temu! Potraktuj to jako ciąg dalszy.
Trawiłem słowa Beaty. Część mnie chciała przyznać jej rację.
– Dlaczego napisałaś po mnie? Czemu nie Daga, Magda, albo nawet Marcin?
– Tak jakoś, wiem, że nie będziesz miał nic przeciwko i wierzę, że Dagmara także by nie miała. Kurwa! Jestem napalona jak nastolatek w przebieralni dziewczyn! – A po chwili dodała: – Chcę cię wykorzystać, poczuj się jak wibrator. I nie, nie. Nie chcę żebyś mnie przeruchał, tego bym Adamowi nie mogła zrobić. Potrzebuję twojego języka i palców. Zaprowadź mnie do nieba. – ostatnie zdanie wypowiedziała szeptem zbliżając się do mnie – wiem, że potrafisz.
Poczułem jej piersi na swoich ramionach. Wciągały mnie jak ruchome piaski. Teraz miałem do podjęcia szybką decyzje.
– Wahasz się? – jej głos zabrzmiał mi w uchu. – Pomyśl, że jak wstaniesz trzeźwy to ta sytuacja będzie tylko miłym wspomnieniem, snem.
„Już tak raz miałem”, przeleciało mi przez głowę.
– Nie daj się prosić… – Przygryzła mnie lekko w ucho. – … pragnę…
Złapała mnie za dłoń i powoli przeprowadzając przez góry, schodząc w dolinę, a następnie przechodząc po nizinie, doprowadziła mnie do celu.
– Zrób to…

Wyczułem pod palcami śluz. Przejechałem palcem środkowym pomiędzy wargami – od wejścia, do nabrzmiałej perły łechtaczki. Beata przymknęła oczy i roztwarła usta. Głowę miała na moim ramieniu, ocierając się całym swym ciałem o moje. Czułem jej nagie poduchy napierające na moją klatkę piersiową, czułem jak jej sutki zmieniły się w kamień, szorując po mojej skórze. Zatrzymałem się palcem u bram, lekko wciskając opuszek palca do środka.
– Tak, tak, tak… – sapała mi do ucha.
Gryzłem się z myślami. Jej podnieta udzieliła mi się także. Krew powoli pompowała mojego zmęczonego i pijanego flaka stawiając go na baczność. Już czułem, że byłbym w stanie, zrzucić z siebie Beatę i bez żadnych oporów władować w nią mojego kutasa. Wiedziałem, że odwagi dodaje mi alkohol i wiedziałem, że Beacie także. Teraz mówiła jedno, ale jutro mogłaby mieć spore wyrzuty sumienia, które mogłyby mieć negatywny wpływ na dalszy rozwój zabawy – oczywiście jeżeli mielibyśmy cokolwiek kontynuować. Co innego gdyby Dagmara i Adam byli obok, albo wiedzieli o tej sytuacji.
Czułem się jakbym stał nad przepaścią, a w dole lśniło jezioro rozkoszy – wystarczyło się tylko odważyć; skoczyć i poddać się działaniu grawitacji. Ale za moimi plecami znajdował się prawdziwy raj. Jeden krok wstecz i kilka kroków dalej…
– Dobranoc… – wyszeptałem do jej ucha po czym na ułamek sekundy włożyłem palec w głąb jej pochwy. Jęknęła. Najpierw z przyjemności potem z zawodu kiedy wstawałem z kanapy.
– Zostawiasz mnie? Nagą i samotną? Przecież widzę, że ci się podoba – powiedziała wskazując na mój namiot.
– Nie twierdzę, że mi się nie podoba – odrzekłem. – Tak będzie lepiej, zresztą nie obiecuję, że bym nie zasnął przy tym, jestem pijany i zmęczony – zażartowałem na odchodnym.
Kiedy wspinałem się po stopniach, powąchałem swój palec.
„Więc tak pachnie Beata”.

Nazajutrz rano obudził mnie huk grzmotu. Dodatkowo spotęgowany przez odparowujący alkohol z mojego organizmu – nie brzmiał najlepiej. Przeżywałem gorsze kace po mocniejszych popijawach, ale czasami nie trzeba wypić dużo, by odczuć je mocno. Za oknem pomimo dwunastej rano było szaro. Deszcz jeszcze nie padał, ale chmury tylko odliczały do zwolnienia blokady. W łóżku leżałem sam – Dagmara musiała już zejść na dół.
Zwlokłem się z materaca i w samych tylko majtkach zszedłem na dół; po drodze tylko odwiedziłem łazienkę, aby obmyć twarz i umyć zęby. Na dole zostałem zaskoczony przez wszystkie trzy dziewczyny w nastrojach podobnych do pogody na zewnątrz – chmurnych.
– Dzień dobry aniołki – przywitałem ich na wejściu.
– Cześć kotek – Dagmara pocałowała mnie na przywitanie. – Napijesz się herbaty?
– Chętnie. – Usiadłem przy kuchennym stole. – Co macie takie grobowe miny?
Magda z Beatą stały przy oknie i czegoś wypatrywały.
– Dziewczyny niepokoją się o chłopaków – odpowiedziała Daga.
– Czemu?
– Chodzi o wczoraj. – Dagmara przewróciła oczami. – No wiesz…
– Nieeee… – zacząłem. – Gdzie oni są?
– Pojechali do sklepu i już godzinę ich nie ma! – naskoczyła na mnie Magdalena.
– Jej! – Przyjąłem pozycję obronną. – Dziewczyno, może są kolejki, może czegoś nie mają, nie możecie zadzwonić jak normalny człowiek?
– Oj misiek, to nie o to chodzi – odrzekła Daga.
– A o co?
Głos zabrała Beata:
– O wczorajszą akcję.
Spojrzałem na nią zaskoczony, bo z pierwszej chwili pomyślałem o jej niespełnione nocne potrzeby.
– Adama poniosło, Magdę także no i sam widziałeś – kontynuowała. – Marcinowi chyba to było nie w smak.
– Tak? – Pytanie skierowałem w stronę Magdy.
– Nie powiedział tego wprost – załamała głos – ale też jakiś specjalnie rozmowny też nie był i widać było, że coś go męczyło. Poszedł bez niczego spać.
– Może zmęczenie go dopadło? Wczoraj wszyscy chyba poszli spać w momencie. Ja jak tylko złapałem poziom to było po mnie.
Beata puściła mi oczko za plecami Dagmary.
– Kurde, a jak się pobiją?
– No bez przesady – powiedziałem upijając łyka herbaty z kubka postawionej przed chwilą przez Dagmarę. – To są dorośli ludzie, na pewno przemówią sobie do rozsądku używając solidnych argumentów. Ej! – Podniosłem palec do góry. – Słyszę auto!
Rzeczywiście, dało się usłyszeć stłumiony warkot silnika i chrzęst kamyszków na wjeździe rozjeżdżanych przez opony. Dwa trzaśnięcia drzwi samochodu. Stukot obcasów o chodnik i drzwi roztwarły się z rozmachem.
– Ale idzie pompa! Ledwo zdążyliśmy przed falą! – przywitał nas od progu Marcin.
– W radio mówili, że burze dzisiaj mają być w chuj intensywne – dodał Adam.
Na pierwszy rzut oka stwierdziłem, że nie wyglądali jakby mieli stoczyć między sobą jakikolwiek zaciekły bój. Wręcz można było pokusić się o stwierdzenie, że wyglądali jakby wrócili z kilkudniowego, męskiego wypadu na ryby.
– Co tak długo?! – zapytała z wyrzutem Magda.
Brakowało jej wałka w dłoni i fartucha brudnego od tłuszczu.
– Zrobiliśmy sobie turniej Cymber-Guya, a co?
Dziewczynom chyba zeszło powietrze.
– No nic… – zaczęła się tłumaczyć Magda.
Postanowiłem jej pomóc:
– Bo, kurwa, umieramy tutaj z głodu! – powiedziałem wskazując na ich siatki.
– Ty byś się fiucie chociaż ubrał – odparł Marcin. – A nie w gaciach paradujesz, tutaj się je!
– Ok! – Podniosłem ręce w geście poddania. – Przejdę obok do salonu, tam bardziej pasuję strojem.
Każdy oczywiście zrozumiał aluzję i wszystkim pojawiły się uśmieszki na twarzach. Nie było żadnego kryzysu.
Zjedliśmy śniadanie i na dworze rozpętała się burza. Deszcz siekł po oknach, wiatr wył w szczelinach, a artyleria niebieska puszczała od czasu do czasu swoje salwy honorowe. Pomimo godzin popołudniowych było nienaturalnie ciemno. Uwielbiałem ten stan kiedy człowiek siedział bezpiecznie w ciepłym i suchym pomieszczeniu gdy na dworze szalała matka natura z zespołem napięcia przedmiesiączkowego.
Dopadła nas nuda. Rozsiedliśmy się po kątach i każdy zaczął bawić się w swoich telefonach. Zrobiło się takie trochę „Online Silent Party”, bo wyłączyli prąd i nawet telewizor nie grał w tle. Jedynie sztorm nad jeziorem dawał swój koncert.
– Marcin, grasz w szachy? – zapytałem przerywając ciszę.
– Eeee – zaczął wyglądając zza telefonu. – znam zasady, kiedyś grywałem.
– Bo teraz mi się przypomniało, że widziałem szachy do góry na szafce, poczekaj.
Wstałem i skoczyłem do góry do pokoju gdzie, jak mi się dobrze wydawało, znalazłem starą sfatygowaną szachownicę ze schowanymi w środku drewnianymi figurami. Najważniejsze, że był komplet. Zbiegłem na dół uradowany!
– Mam! – wykrzyknąłem.
Reszta jakoś nie podzieliła mojego entuzjazmu, bo nie przerwała swoich zajęć.
– Ale wiesz – zaczął Marcin – jak chcesz, żebym ci po prostu zbił konia to źle trafiłeś.
– Spokojnie, najpierw zwalę twoją wieże – odparłem. – znaczy się pokonam – dodałem szybko.
– Zobaczysz, moje pionki zrobią gangbang twojej królowej.
– Jak już to hetmanowi, pedale.
– Spierdalaj. Rozkładaj te piony szybciej.
Czas płynął leniwie, a my toczyliśmy zaciekły bój. Chociaż jak ktoś spojrzałby na nas z boku, pomyślałby, że co najmniej zasypiamy nad tą szachownicą. Każdy ruch musiał być odpowiednio przemyślany i przeanalizowany co najmniej kilkadziesiąt razy, nim został wykonany.
W pewnym momencie, czekając za atakiem Marcina, zwróciłem uwagę na otoczenie. Konkretnie na dziewczyny, które bardzo żarliwie z kimś pisały. Może nawet bym tego nie zauważył, gdyby nie wibracje telefonów. Następowały po sobie u każdej z osobna. Wibracja u Dagmary, półuśmieszek na twarzy, szybkie ruchy palcami, stop. Wibracja u Magdy, półuśmieszek na twarzy, szybkie ruchy palcami, stop. I tak po kolei. Musiały między sobą prowadzić bardzo ożywioną dyskusję. Zastanawiało mnie tylko jedno, dlaczego nie rozmawiają otwarcie. Adam oglądał jakieś głupie filmiki, a my graliśmy w szachy. Zaintrygowało mnie to, ale nie miałem za dużo czasu do rozmyślania, bo Marcin zagroził mojemu królowi swoim skoczkiem.
Wybroniłem się i pół godziny później, goniłem jego króla, który uciekał przed matem. Dopiero wtedy zauważyłem, że zostaliśmy tylko my dwaj i Adam, a laski gdzieś się ulotniły.
– Gdzie dziewczyny? – zapytałem Adama.
– Nie wiem, gdzieś poszły, chyba do góry – odpowiedział wpatrzony w ekranik komórki.
– To co remis? – zwrócił się do mnie Marcin.
– Pojebało cię? Zrobiłem ci spustoszenie jak enty Sarumanowi, w końcu cię przyszpilę.
– Ej, chłopaki – odezwał się Adam. – Myśleliście nad tym kogo przypominają wasze dziewczyny?
– Do kogo? Aktorek? – spytał Marcin.
– Aktorek porno. Tutaj na necie takie porównywanie znalazłem. Myśleliście nad tym?
– No w sumie… – zacząłem. – Musiałbym się zastanowić.
– Ja to nie mam za bardzo pamięci do nazwisk… – kontynuował Adam. – Kiedyś widziałem takiego pornolka, co stwierdziłem: „O! Prawie jak Beatka”, ale nie wiem kto tam grał.
– To poszukaj – zaproponował Marcin.
– Żebym to ja tytuł pamiętał…
– To może fabułę pamiętasz?
– Kurdę… – Adam podrapał się po głowie. – parka jebała się w pokoju hotelowym, była rozmowa na początku, jakby się świeżo poznali. Takie coś zapamiętałem. Producenta pamiętam, bo była taka dziwna nazwa, czerwony napis z „Zetem”.
– ZTOD – wparował mu Marcin. – No to już, poszukaj po hasłach, „hotel”, „Ztod”, „interview”, „couple” a nóż widelec znajdziesz.
– No nie wiem kogo ty tam masz na myśli, ale jak dla mnie Beata ma donice jak Cassidy Banks – stwierdziłem.
– To fakt. – Marcin pokiwał głową.
– Poczekajcie – powiedział Adam. – Muszę poszukać.
Wklepał informacje w Internecie, a po chwili jego twarz rozjaśnił uśmiech.
– Noo, panowie, zgadzam się! Ale twarz nie ta! Poszukam tego co oglądałem!
– A ty Marcin? – zapytałem kolegi. – Magdalena wygląda jak…?
– No ja tutaj mam dwa typy…
– Jakie?
– Aaliyah Love i Mia Malkova.
– Mie znam i kojarzę, faktycznie, pasuję, ale tą drugą muszę poszukać.
Wziąłem swój telefon i po korektach Marcina – imię wymyśliła sobie ciężkie – wpisałem nazwisko.
– Blisko, blisko, chociaż moim zdaniem, Mia Malkova lepiej mi odpowiada – powiedziałem gdy wyświetliły mi się pierwsze fotki.
– Pokażcie chłopaki, bo nie chce mi się znowu szukać – poprosił Adam.
Pokazaliśmy mu bez mówienia która jest która i Adam także wskazał na Mie.
– A Dagmara? – spytał Marcin.
– Mam swój typ. A ty do kogo byś powiedział?
– Alexis Texas?
Zastanowiłem się nad tą propozycją.
– Może, trochę, w niektórych ujęciach, ale ta szczerba między jedynkami…
– Koneserzy, kurwa… – mruknął pod nosem Adam.
– … bardziej – kontynuowałem – widzi mi się Marsha May.
– Teraz ja muszę poszukać – odparł Marcin.
Sięgnął po telefon.
– Bez tatuaży, rzeczywiście – powiedział kiedy wyszukiwarka wyświetliła mu pierwsze zdjęcia.
– Pokaż! – Adam wyciągnął rękę po telefon.
– Noo.
– Weź się skup! I znajdź tego pornola.
– Jak tak się znacie to powiedzcie do kogo waszym zdaniem podobna jest Beata?
– Peta? Madison? – rzucił Marcin.
– Nie bardzo. Julia? Elsa? – zaproponowałem.
– Julia za stara, Elsa za młoda.
– Kurwa osiemnaście już na pewno ma – powiedziałem i dodałem: – Każda ma! How old are you? I’m eighteen. I tak przez pięć pierwszych lat w branży.
– Jest! Mam! – wykrzyknął z tryumfem w głosie Adam.
– Tak? Kto to?
– Nicole Aniston!
Spojrzałem na Marcina, a on na mnie, przymrużyliśmy oczy wizualizując sobie posiadaczkę owego miana.
– Pasuję! – potwierdziliśmy.
– Co pasuję? – To była Beata, która z resztą dziewczyn schodziła na dół.
– Marcin, gdzie masz kluczyki od aut a? – zapytała Magda.
– Na stole w kuchni. A gdzie jedziecie? Burza jest.
– Jakbyście nie zauważyli, teraz tylko pada, grzmi gdzieś tam daleko – powiedziała Dagmara machając w stronę jeziora.
Rzeczywiście. Wiatr ucichł, a grzmoty warczały już z oddali. Jedynie mocno słychać było deszcz, rozbijający się po rynnach.
– To gdzie jedziecie?
– Do sklepu, kupić sobie co nie co.
– Przecież byliśmy rano. Flachy na wieczór są, zgrzewka piwa jeszcze jest.
– My mamy ochotę na winko.
– Winko?
– Chcemy zrobić sobie taki babski wieczór przy świecach.
– Czemu tak?
– Taki mamy kaprys – powiedziała Magda zakładając kurtkę i poprawiając włosy.
– Nara! Oszczędnie z telefonami, żeby wam baterie wytrzymały! – rzuciła Dagmara wychodząc ostatnia z domu.
Kiedy auto odjechało, pierwszy zabrał głos Marcin:
– Nie skończyliśmy szachów.
– No, no… – opowiedziałem roztargniony. – One coś kombinują! – dodałem.
– Co niby? – Adam wstał i podszedł do okna. – Marcin, masz fajkę?
– No mam, mam, w sumie ja też zapalę. – Wstał od stolika i palcem obalił swojego króla. – Wygrałeś. Chodź też zapalisz – zwrócił się do mnie.
– Lekko. – wstałem i poszedłem za chłopakami.
Wyszliśmy na taras. Już nie zacinało także mogliśmy bezpiecznie zapalić. Drewniane stoliki i krzesełka ściemniały od wsiąkniętej deszczówki. Z okapu strumykami leciała woda rozbijając się na ziemi, tworząc miniaturowe kratery i kaniony. W powietrzu pachniał ozon. Trzy kliknięcia zapalniczki podawanej z rąk do rąk i cudowny letni smak ozonu został zastąpiony przez ciężki, smolisty zapach tytoniu.
– Panowie – zacząłem po zrobieniu kilku głębszych machów – między nami jest wszystko w porządku?
Nie odpowiedzieli od razu. Czekając, obserwowałem jak nadmiar dymu, który kłębił się pod zadaszeniem uciekał poza krawędź i ulatniał się w atmosferę.
– Czemu miałoby nie być? – pierwszy odpowiedział Adam.
– No właśnie? – dodał Marcin.
– Wiecie o czym mówię – powiedziałem.
Skorzystałem z okazji, że zostaliśmy sami. Nie byłem z chłopakami rano w sklepie, więc nie wiem, czy wyjaśniali coś sobie, czy nie. Z Marcinem rozmawiałem na jeziorze, więc mniej więcej znałem jego pogląd na całą sytuację. Adam dopiero wczorajszego wieczoru dołączył do tego układu, a nie wiedziałem, czy Marcinowi pasowało swobodne zachowanie naszego kolegi.
– Dziewczyny coś gadały? – spytał Marcin wypuszczając dym z ust.
– Można tak powiedzieć. Były lekko spanikowane. Magda z Beatą martwiły się o was.
– Ha! – Adam uśmiechnął się.
– Nie bój żaby, między mną a Adamem nie ma spiny – powiedział Marcin. – Tak samo jak w pierwszy wieczór. Opowiedziałem Adamowi o tej akcji. Gdybyśmy bardziej sobie wtedy pozwolili to nie moglibyśmy mieć do siebie pretensji. Nikt wcześniej nie ustalał zasad, a z drugiej strony nikt też mocno nie przegiął pały. Na miejscu Adama, podejrzewałbym, że też zapakowałbym Beacie kutasa jakby się nastawiła. Ponadto, nie było niczego co mogłoby zepsuć naszą przyjaźń. Nie uważacie?
– Racja.
– Zgadzam się.
– Jeżeli wszyscy są za czymś to nie ma żadnych problemów, a jeżeli komuś coś nie pasuję to wystarczy, że powie. Zresztą, co w rodzinie to nie zginie!
– Poczekajcie! – Adam szybko wbiegł do domku, by po chwili wrócić z trzema szklankami whisky. – To trzeba wznieść toast. – Pobraliśmy po sztuce. – Co dzieje się na mazurach, zostaje na mazurach!
Stuknęliśmy się szkłem i przechyliliśmy zawartość do naszych gardeł.
– Tak swoją drogą – zaczął Adam. – Laski między sobą robią takie cuda i nikt nie ma o to pretensji.
– No wiesz, myślę, że gdybyśmy my ze sobą poszli w ślinę przy okazji waląc sobie konia, one też nie miałyby nic przeciw – odpowiedziałem.
– Zaraz rzygnę…

Postanowiliśmy, że udamy się do miasteczka na piwo i pograć w bilard. Zostawiliśmy wiadomość dla dziewczyn i udaliśmy się do ośrodka pieszo. Skrótem przez lasy, droga zajęła nam dwadzieścia minut. Na miejscu okazało się, że burza zrobiła z miasteczka, miasto duchów. Wystarczyło odcięcie prądu. Zazwyczaj pełne deptaki ludzi były teraz puste i ciche. Było przynajmniej miejsce, aby swobodnie omijać wszechobecne kałuże. Kolorowe stragany, z pamiątkami i zabawkami, przysłonięte były niebieskimi plandekami, a w salonach gier, zazwyczaj gwarnych od dzieciaków, przewalały się krzaki jak w westernach. Jedynie restauracje i bary w których sprzedawano piwo na „zeszyt” zachęcały do odwiedzin.
Na nasze szczęście znaleźliśmy bar, który bez problemu oferował złoty trunek, a także stół bilardowy w miejscu otwartym i oświetlonym przez światło dzienne. Fortunnie dla nas, deszcz zacinał w drugą stronę, także zielony materiał był tylko lekko wilgotny i mimo wszystko dało się coś ugrać. Kije i bile były chowane pod ladę, także brak prądu w niczym tutaj nie przeszkadzał. Z papierosami w gębach, kopcąc nad stołem, zaczęliśmy grać.
Mimo pory letniej i całkiem długiego dnia, słońce, przesłonięte chmurami, zaczęło przygasać stosunkowo wcześniej. Prądu ciągle nie było i gra zaczęła stawać się męcząca. Powoli zaczęliśmy zastanawiać się nad powrotem, gdy nagle – prawie jednocześnie – nasze telefony rozbrzmiały dźwiękiem sygnałów sms. Sięgnąłem po telefon, podobnie jak chłopacy. Wiadomość była od Dagmary: „Już dziś! Już tego wieczoru! Masz szansę przeżyć swoją największą przygodę! Chcesz spróbować czegoś innego? Nowego? Randka w ciemno jest właśnie tym czymś! Wystarczy, że odpiszesz na ten numer wiadomością o treści: TAK, a już po chwili otrzymasz wiadomość zwrotną z instrukcją jak wziąć udział w tym wydarzeniu! Nie zwlekaj!”. Spojrzałem na Adama i Marcina, sądząc z ich min, oni także dostali takiego samego smsa.
– Randka w ciemno? – zapytał Marcin.
Oboje z Adamem kiwnęliśmy głowami.
– Co to może być?
– Mogę się tylko domyślać – odpowiedziałem – ale jak dla mnie przekaz jest jasny. Randka w ciemno. Nie wiesz na kogo trafisz.
– Masz na myśli seks?
– No chyba… bo co innego?
– O kurwa… nasze dziewczyny to wymyśliły? – Adam był w szoku.
– To co robimy?
– Skoro one są chętne tak się bawić, to czemu my nie? – zapytałem.
– Odpisujemy? – spytał Marcin szykując palce nad klawiaturą.
Przytaknęliśmy i trzy „taki” poleciały w eter, by po chwili wrócić z nową wiadomością: „Brawo! Bierzesz udział w Randce w Ciemno! Zasady są proste: wybierasz jeden z trzech pokoi: A, B i C. W każdym z nich, czeka za Tobą twoja randka w ciemno. Warunki dobrej zabawy są dwa: przez cały pobyt w pokoju nie wolno się odzywać! Wolno wypowiedzieć tylko słowo bezpieczeństwa – które brzmi jak imię twojego życiowego partnera! Jest to jednoznaczne z niewyrażeniem chęci i pozwoleniem na konkretne działanie drugiej osoby! Oprócz tego, wychodząc z pokoju zapomina się o wszystkim co się w nim działo! Dobrej zabawy! Wasze randki czekają!”.
„Sześćdziesiąt sześć procent szans, że trafię na inną dziewczynę niż Dagmara”, pomyślałem. Zerknąłem na chłopaków. Któryś z nich mógł trafić na moją Dagę. Wymiana. Ja mogłem mieć Beatę lub Magdalenę. Do tej pory robiliśmy wszystko wspólnie, ale w obrębie swojej połówki. (Akcja z Magdą była tylko przyjemnym marzeniem sennym). Teraz mieliśmy przejść na poziom wyżej. Zastanawiało mnie jak czują się dziewczyny, pomimo, że to jest ich pomysł nie mogłem uwierzyć, żeby to tak super-łatwo im przyszło. „To o tym tak dzisiaj pisały”, przypomniałem sobie dzisiejsze e-rozmowy między nimi, późniejsze przebywanie do góry i wspólny wypad. Planowały to praktycznie cały dzień. My musieliśmy się zdecydować w kilka minut. Czułem podniecenie, które ściskało moje wnętrzności, ale jednocześnie i obawy. Była to sytuacja przedstawiona przez Marcina podczas naszego wędkowania. „Co? Jeśli…”. Ale ufałem swojej Dagmarze, a te smsy i w ogóle cały ten pomysł świadczył o tym, że ona także ufała mi – że każda z nich, ufała nam. „Rajski ogród był coraz bliżej, dobrze, że nie utonąłem w jeziorze rozkoszy”, pomyślałem z bananem na twarzy.
W skowronkach wracaliśmy do domu za dużo ze sobą nie rozmawiając. Drogę powrotną zrobiliśmy w dziesięć minut. Zdyszani weszliśmy do domu. Cisza. Na stole w salonie stała świeczka. Nie było jeszcze kompletnie ciemno, ale dziewczyny ustawiły ją już zapobiegawczo.
– Kurwa… – powiedział przyciszonym głosem Marcin. – Trochę się upociłem tym marszem.
– Ja też.
– Szału nie ma… – Adam powąchał się pod pachami. – Szybki prysznic?
– Ale szybko!
Weszliśmy na górę. Tutaj też prewencyjnie stała na stoliku zapalona świeczka. Okazało się, że na drzwiach naszych sypialń widniały przyklejone tasiemkami, kartki z napisanymi pojedynczo odpowiednimi literami. Każde z tych drzwi prowadziły do innej dziewczyny. Tajemnicą było, które do jakich.
– WEŹMIEMY SZYBKI PRYSZNIC! – powiedział nienaturalnie głośno Adam.
– Co ty odpierdalasz? – zapytałem.
– No niech wiedzą, że jeszcze chwila…
– Ja idę pierwszy! – powiedział Marcin.
– Ale jak się umyjesz poczekaj za resztą. Wchodzimy razem – ostrzegłem przyjaciela.
– No i jeszcze nie ustaliliśmy, kto jaki pokój wybiera.
Marcin poszedł do łazienki, a ja z Adamem usiedliśmy pod drzwiami. Rozejrzałem się po pokojach i oznaczeniach. Sypialnia Beaty i Adama była oznaczona literką „A”. Pokój Magdy i Marcina, literką „B”, a moje i Dagmary komnaty, literką „C”.
– Jak myślisz – wyszeptał Adam – jakim kluczem się sugerowali?
– Wybierając pokój?
– No, bo wiesz, trochę szkoda byłoby trafić na swoją… Nie zrozum mnie źle, ale wiesz o co kaman, skoro jest możliwość…
– Spoko, czaję stary, też bym wolał…
– Naturalne mi się wydaje, że nie wybierzemy swoich pokoi, myśląc, że u nas, będzie nasza.
– Ale jak one też tak pomyślały i żeby niczego nie sugerować, specjalnie się zamieniły?
– To pizda. To takie gdybanie. Ja wiem, że ty wiesz, więc zrobię inaczej, a ty wiedząc, że ja się domyślam, że wiem co zrobisz, zrobisz tak samo.
– Noo właśnie coś w tym stylu.
Marcin wyszedł z łazienki w samych tylko gatkach. Jeszcze się dobrze nie wytarł. Adam wszedł po nim.
– Wybraliście już swój pokój? – zapytał siadając przy mnie na miejscu Adama.
– Kminimy. Jaki klucz przy wyborze wybrać.
– Jak to jaki? Los.
– Czyli?
Marcin wstał, podszedł do każdych z drzwi i zdarł kartki. Wrócił i zaginając wielokrotnie każdą z nich rzucił przed moje nogi trzy złożone losy.
– Proste, bez myślenia.
– Czasem ci się uda.
– Pierdol się.
Chwilę później, opleciony tylko ręcznikiem, wyszedł Adam.
– Twoja kolej, pospiesz się.
Wszedłem do środka. Świeczka przy lusterku rozjaśniała całe pomieszczenie. Kafelki lśniły od pary wodnej. Wyskoczyłem szybko z ubrań i wbiłem pod słuchawkę. Gorąca woda oblała moje ciało. Jak na przyspieszeniu umyłem całe ciało, większą uwagę poświęciłem miejscom intymnym, szorując zawzięcie Małego i rów Mariacki. Zakręciłem kran, wyszedłem z kabiny i zacząłem szorować się zawzięcie ręcznikiem obserwując swoje odbicie w lusterku. Czułem się jakbym szykował się na pierwszą randkę. Spotkanie z nieznanym. Oplotłem się ręcznikiem i opuściłem łazienkę. Na korytarzu ze złożonymi rękami czekał za mną Marcin.
– Wybieraj. – Podsunął mi zrobiony z rąk koszyczek. – Adam już wybrał.
Spojrzałem na Adama, który czekał już z kartką w dłoni. Wsadziłem palce w ręce Marcina. Wyczułem karteczki, złapałem opuszkami jedną i wyciągnąłem..
– To otwieramy.
Zrobiliśmy to jednocześnie. Po rozłożeniu papieru moim oczom okazała się kształtna litera „B”, czyli pokój M&M. Adam wylosował swój pokój, a Marcin mój.
– Dokonało się – przemówił uroczystym tonem Adam.
– No! Panowie, za przyjaźń – powiedziałem.
Podeszliśmy do wybranych drzwi. Serce waliło mi jak młotem. Co było po drugiej stronie? Nacisnąłem klamkę, zamek puścił. Popchnąłem je lekko. Szczelina rosła, odsłaniając coraz więcej wnętrza pomieszczenia. Pierwsze co zauważyłem to pomarańczowe światło płomienia świecy, które migotało na ścianach. Druga rzecz, która dotarła do moich zmysłów, był dźwięk nastrojowej melodyjki puszczanej najwyraźniej z telefonu. Krawędź łóżka, stolik na którym stały dwie pełne lampki czerwonego wina i źródło światła – świeczka.
Ona – siedziała na łóżku. Z założonymi nogami w hebanowych pończochach. Szkarłatne koronkowe majtki i tego też samego koloru i kroju stanik dopełniał całość. W porę ugryzłem się w język chcąc zagaić rozmowę. Zamknąłem za sobą drzwi. Dźwięk klikającego zamka powiedział mi, że wchodzę między pierwsze drzewa rajskiego ogrodu.
Beata, klepiąc miejsce obok siebie, zaprosiła mnie żebym usiadł. Zrobiłem tak. Poczułem zapach jej perfum i ciepło jej ciała. Wzięła ze stoliczka lampki wina i podała mi jedną. Przyjąłem i upiłem łyk. Słodki smak trunku rozlał mi się po przełyku. Zrobiło mi się ciepło. Beata piła wino nie odrywając ode mnie oczu. Drugą ręką bawiła się pomiędzy swoimi piersiami. Jej paznokcie, pomalowane na krwistą czerwień, drażniły skórę na dekolcie, wywołując w tym miejscu gęsią skórkę. Wyraźnie ją było widać przez migoczące światło świeczki. Beata postanowiła wypić swoje wino na raz. Odchyliła głowę do tyłu, wypinając pierś do przodu. Jabłko Adama poruszało się w rytm robionych przez nią łyków. Nie wiem, czy specjalnie, czy przez przypadek, ale trochę wina pociekło jej po brodzie skapując pomiędzy jej poduszki. Odstawiła kieliszek i spojrzała się na mnie. Nie wytarła ust, które teraz lśniły w blasku ognia.
Ja także haustami wypiłem resztę wina i odłożyłem szkło na stolik. W tym momencie Beata przyciągnęła mnie do siebie. Jej usta złączyły się z moimi w gorącym i słodkim pocałunku. Czułem na jej wargach posmak wina zmieszany ze smakiem Beaty. Nasze języki splotły się w dzikim tańcu. Przyzwyczajeni do innych partnerów szukaliśmy wspólnego rytmu. Poczułem jak mój ręcznik w magiczny sposób podniósł się do góry.
Beata złapała za moją głowę i zaczęła ją nakierowywać na dół. Podszczypując zębami jej skórę na szyi doprowadzałem ją do przyjemnych ciarek. Przeciągły jęk ulotnił się z jej ust. Schodziłem coraz niżej. Gdy znalazłem się w jej dekolcie, zacząłem zlizywać z jej biustu lepkie wino. Otoczenie ucichło kiedy nakryłem się jej poduszkami. Ściskając je przez twardy materiał stanika drażniłem dodatkowo jej sutki. Czułem jak jej ciało wibruje w spazmach ekstazy. Nie widziałem, ale poczułem jak odpięła stanik. Czerwona koronka zrobiła się luźna i opadła na jej kolana. Piersi zostały w moich dłoniach, które teraz spełniały zadanie biustonosza.
Nie wiem ile bawiłem się tymi cudami. Czas płynął leniwie jak wosk spływający po świecy. Usłyszałem stłumiony przez ścianę jęk. Nie poznałem czyj, ale zmobilizował mnie do posunięcia gry dalej. Odsunąłem się, aby zaczerpnąć tchu i spojrzałem na moją randkę. Rozchylone usta, nabrzmiałe brodawki, czerwone wykwity na piersiach. Cienie grały na jej obliczu.
Nie poczułem kiedy mój penis znalazł drogę wyjścia na zewnątrz, ale Beata go zauważyła. Popchnęła mnie na łóżko, a sama rozwinęła ręcznik. Złapała go u nasady, pochylając się nad nim. Czułem się jak wtedy w łazience, ale teraz wiedziałem, że na oglądaniu się nie skończy. Poczułem jej ciepły oddech na moim żołędziu. Zerknąłem w dół w momencie kiedy jej czerwone usta zaciskały się na członku. Poczułem wnętrze jej jamy ustnej. Jej język pracował wokół dziurki na szczycie. Pomału, zaczęła wykonywać głową ruchy posuwisto-zwrotne nie wyciągając go z ust. Czułem jej ślinę spływającą po członku, aż do jąder. Zacisnąłem mięsień kegla potęgując doznania.
Jedną ręką zaczęła bawić się moją moszną, jednocześnie zataczającym palcem kręgi wokół mojego odbytu. Instynktownie zacisnąłem zwieracze. Ostry paznokieć w tym miejscu sprawił, że poczułem dreszcze niepokoju. Jednak ta niepewność była swojego rodzaju rozkoszna. Położyłem się rozluźniając ciało i pozwalając chłonąć tą chwile.
Pomyślałem o Dagmarze, chciałem, żeby chłopacy się postarali, nie potraktowali sprawy po macoszemu i – obojętnie na którego trafiła – żeby przeżyła cudowny czas.
Beata podniosła się, wzięła piersi w swoje ręce i oplotła nim mojego małego. Zaczęła robić mi wspaniałego motyla. Żeby zmniejszyć tarcie splunęła pomiędzy swoje atuty. Poczułem ucisk na końcu kręgosłupa. Nastąpił czas na przejęcie inicjatywy. Podniosłem się sugerując jej, aby zrobiła to samo. Położyłem ją na plecach na łóżku. Biust rozlał się na klatce piersiowej. Twarde sutki celowały w sufit. Nogi w pończoszkach podniosła do góry. Włożyłem palce za krawędź majtek i powoli, przebywając drogę ku górze, pozbyłem się ich. W tej pozycji ze złączonymi nogami, jej ciasteczko wyglądało jak wąska szczelina, zamknięta dla wszystkich. Uklęknąłem przed. Beata rozsunęła nogi. Byłem świadkiem pączkowania i rozkwitania najwspanialszego kwiatu na świecie. Wargi sromowe odkleiły się od siebie, lśniące od śluzu. Beata była równie jak ja podniecona. Teraz, byłem gotów spełnić jej prośbę z dzisiejszej nocy.
Zbliżyłem swoje usta. Poczułem jej zapach. „Zaraz będę wiedział jak smakuje Beata”. Najpierw przejechałem językiem po całości. Od samego dołu, zahaczając o jej zwieracze, kończąc na wzgórku łonowym. Na języku pozostał jej śluz. Spojrzałem z tej perspektywy na jej ciało. Brzuch, piersi niczym góry. Dolina pomiędzy. Jej podbródek. Usta, nos. Zawsze, kiedy robiłem minetę swojej Dagmarze, musiałem ogarnąć wzrokiem jej ciało właśnie z tej perspektywy. Jak wygięte w łuk, reagowało na moje pieszczoty.
Nie trzymałem dłużej Beaty w napięciu i oczekiwaniu. Zanurkowałem do jej jamy. Ssałem, lizałem, przygryzałem. Naciskałem na jej łechtaczkę. Szukałem czułych punktów. Byłem jak XV wieczny odkrywca nowych lądów. Nie próbowałem w żaden sposób dorównać Adamowi. I tak nie miałem szans. Tak jak ja wiedziałem, gdzie possać skórę Dagmarze, żeby doprowadzić ją do raju, tak Adam znał na pamięć czułe punkty Beaty. Ale samo poszukiwanie było przyjemne. Ja miałem z tego satysfakcje i sądząc po mimowolnych reakcjach ciała – Beata także.
Wiła się na pościeli coraz bardziej. Jęczała i syczała przez zaciśnięte zęby. Nie robiła nic, żeby mi przerwać, więc nie przerywałem. Do języka dołożyłem palec, który włożyłem do ciasnego, wilgotnego i mile ciepłego środka. Przyciskając opuszkiem wewnętrzną stronę jej pochwy zsynchronizowałem ruchy. Rytmicznie łechtałem językiem jej perłę z równoczesnym ruchem palca w jej środku. Przyspieszyłem i zwiększyłem nacisk. Beata zaczęła stękać coraz głośniej. Wręcz krzyczeć. Zadziało to na mnie jak rwąca rzeka na kołowrót młyna wodnego. Zwiększyłem obroty.
– Aaaaaaaaaa! Aaaaaa! – krzyczała.
W pewnym momencie jej ciało zesztywniało, głos się załamał. Uda zacisnęły się na mojej szyi i głowie. Przez chwilę straciłem oddech. Doszła. Ciężko dysząc odciągnęła mnie od swojej pochwy. Widziałem jak potok śluzu wypływał ze środka. Chwilę tak leżała wracając do rzeczywistości, po czym wstała i usiadła na łóżku. Wzrok miała nieobecny. Sięgnęła po butelkę wina i nalała w oba kieliszki. Wzięła swój i pociągła łyk. Zrobiłem to samo ze swoim. Spojrzałem na nią z pytającym wzrokiem: „Co teraz?”.
Beata potrzebowała tylko chwilę przerwy. Wróciła na łózko i palcami rozciągnęła zapraszająco swoje wargi sromowe. Ustawiłem się nad nią do wejścia. Członek sterczał mi jak maszt. Beata uśmiechała się. Zrozumiałem, że nie potrzebuję żadnego dodatkowego zabezpieczenia.
Wcisnąłem penisa do środka. Doznałem błogostanu. Beata jęknęła. Zacząłem posuwać ją na misjonarza. Jedną ręką bawiłem się jej piersią, a na drugiej się oparłem. Twarzą znalazłem się nad jej twarzą. Jej oczy przeszyły mnie na wskroś. Nic nie mówiła, tylko dyszała. Jej piersi pływały w takt moich pchnięć, to w górę to w dół. Bez prezerwatywy, czując wszystko bezpośrednio, wiedziałem, że maratonu nie przebiegnę. Zbyt duże podniecenie towarzyszyło całemu wieczorowi.
Zmieniłem jeszcze pozycję, zakładając jej nogi na swoje ramiona. Poczułem jak końcówką penisa naciskam na tylną ściankę pochwy. Musiało sprawić jej to ogromną przyjemność. W pewnym momencie jednak odciągnęła mnie od siebie. Wstała. Podeszła do szafki. Coś z niej wyciągnęła i wcisnęła mi w ręce. Była to prezerwatywa i pudełeczko wazeliny. Sama przyjęła pozycję na pieska, wypinając swój jędrny tyłeczek w moją stronę. Założyłem gumkę na pulsującego i nabrzmiałego członka. „Wiele mu nie pozostało”, pomyślałem.
Spojrzałem na jej drugie wejście. „O to jej chodzi?”, zapytałem sam siebie w myślach. Otwarłem pudełeczko z wazeliną, nabrałem jej trochę na palec i rozsmarowałem wokół odbytu. Beata nie oponowała, także to musiała mieć na myśli. Dotknąłem swoim penisem jej zwieraczy. I naparłem. Wazelina ułatwiała wejście, jednak zwieracze były bardzo oporne. Beatka zasyczała. Zastygłem, ale słowa bezpieczeństwa nie usłyszałem. Kontynuowałem podróż. Czułem siłę zacisku tego mięśnia, który jak pierścień zaciskał się na moim członku. Beata jęczała na przemian z bólu i z ekstazy. Czułem pulsacje w okolicach jąder. Sperma zbierała się do ujścia. Dotarłem do końca. Zacząłem się wycofywać i w tym momencie uchwycił mnie orgazm. Gwałtownie wbiłem się ponownie, aż po same jądra. Beata aż krzyknęła! Strumień spermy zaczął wylewać się do zbiorniczka prezerwatywy.
W miarę delikatnie wycofałem się na zewnątrz. Rozwarty otwór jej odbytu powoli zamykał się po mojej wizycie. Spocony opadłem obok dziewczyny Adama. Beata nie zmieniła pozycji. Dochodziła do siebie. Przez ścianę słyszałem rytmiczne stukanie i krzyk którejś z pozostałych dziewczyn. Teraz do mnie dotarło, że nie wrócę do siebie. Każdy mógł mieć inne tempo, a nie chciałem nikomu przerywać i nachodzić nie w czas. Wyglądało, że spędzę tutaj noc.
Beata poprawiła się, przylgnęła do mojego rozpalonego ciała. Poczułem jej poduszki na swoim ramieniu. Jedną ręką zdjęła prezerwatywę i zrzuciła na podłogę. Z zamkniętymi oczami bawiła się moim mokrym i miękkim członkiem. Tak zasnęliśmy.

Rano, obudziłem się sam. Pokój pamiętał jeszcze wieczorne zabawy. Wstałem i przepasałem się ręcznikiem. Zszedłem na dół, gdzie w kuchni zastałem wszystkie trzy dziewczyny. Widząc je zrozumiałem, że byłem już głęboko w raju. Że my wszyscy byliśmy!

 

ROZDZIAŁ IV
CO TRZY GŁOWY TO NIE JEDNA

W promieniach światła, wpadającego przez okno, porannego słońca, krzątały się trzy pary nagich piersi. Obraz był tak piękny i wyraźny, że widziałem nawet jak drobinki kurzu, które tańczyły w świetle, przyklejały się do ich biustu gdy przekraczały promienie słoneczne. Chciałem rozłożyć sztalugę i namalować dzieło pt. „Sielanka w kuchni, latem”. Dziewczyny nie krępowały się swojej nagości w świetle dnia i na trzeźwo. A trzeba było ten fakt zaznaczyć.
– Cześć kochanie. – Dagmara przechyliła się przez stół, żeby dać mi buziaka. – Wyspany?
W tym momencie zauważyłem na jej szyi malinkę. Nie moją. Sztylet zazdrości wbił się w moje serce. Wziąłem dwa oddechy, żeby ukoić niespodziewaną reakcję organizmu. „Żadnych pretensji. Ja ruchałem Beatę. Dagmarę posuwał Marcin albo Adam, taki był układ”, powtarzałem sobie, aż mi nie minęło. Gdy jeszcze raz spojrzałem na jej znamię, nic nie poczułem.
– No, a jak! – odparłem z uśmiechem. – Co robicie na śniadanko?
– Jajecznicę – odpowiedziała Magda pokazując mi dwa jajka w dłoni.
– Jak macie ochotę na pożywne śniadanko, to też mam coś dobrego – zażartowałem. – Dużo białka, a oprócz jajek również kiełbaska.
– Ha, ha. Ile tego białka można? Na kolacje, na śniadanie – kontynuowała Magda rozbijając skorupki jajek o krawędź miski.
– Kolacja przez sen się spali. Na śniadanie, trzeba zjeść coś pożywnego, aby mieć siły na cały dzień!
– No ale ty masz dwa jajka i jedną kiełbaskę. Starczy na nas trzech? – zapytała Dagmara pochylając się po rondel do szafki. Opięte figi na jej tyłeczku krzyczały: „Zdejmijcie mnie i rżnijcie tą dupkę!”.
– Jakbyś musiała pytać! Jak nie będziecie egoistkami i się podzielicie, to każda zasmakuje.
Czułem jak rozmowa i widoki przed oczami budzą mojego małego przyjaciela.
– Ale jak my zasmakujemy twojego dania – wtrąciła się Beata trzepiąc białka w misce. Miskę przyciskała do jednej piersi, a druga falowała w rytm ruchów ręki. – To co potem będzie z nami?
– Was też ogarnę!
– Sam?
– Jak się pospieszymy i nikogo nie zbudzimy to sam – odparłem specjalnie przerysowując nutę nadziei w głosie.
– To byśmy musieli zmienić kolejność wydawania posiłków – stwierdziła Magda dotykając swoich piersi. – Najpierw stołujemy się my, potem ty, bo na odwrót możesz nie dać rady. Nie chcemy przecież jeść gotowanej miękkiej kiełbaski.
– Kiełbasa musi być upieczona! – dodała Dagmara.
– No to zapraszam! – Wykonałem gest ręką wskazując na kanapę.
Dziewczyny zostawiły swoje zajęcia i gęsiego, przechodząc obok mnie, udały się w stronę łóżka. Weszły kolanami i opierając się o oparcie, wypięły w moją stronę swoje cuda. Magda, Dagmara i Beata. Ich blond włosy kaskadami spadały pomiędzy łopatkami. Trzy jędrne tyłki. Sześć pośladków, które tylko czekały jak ktoś je rozchyli i włoży coś pomiędzy. Zacząłem badać te zjawiska organoleptycznie. Korzystając ze zmysłów dotyku, smaku, zapachu i wzroku. Czyli ściskałem, macałem, próbowałem językiem, wąchałem skórę i oglądałem z każdej strony. W między czasie udało mi się ściągnąć z każdego tyłka majtki. Dziewczyny także nie próżnowały – wymieniały się soczystymi pocałunkami między sobą, czekając za mną. Wiedziałem, że jeżeli miałem skorzystać z tej chwili nie dzieląc się z chłopakami, musiałem się pospieszyć.
Ustawiłem się swoim penisem za tyłkiem środkowej, czyli Dagmary, wcześniej zrzucając ręcznik na ziemie. Dłonie zanurzyłem pomiędzy pośladki sąsiednich dziewczyn, palcami szukając i otwierając ich muszelki. Chciałem wejść jednocześnie w każdą z dziewczyn. Nie było to łatwą sztuką, bo bez pomocy rąk, musiałem nakierować odpowiednio członka i przejść zwinięte wargi sromowe. Na moje szczęście Dagmara rozgrzała się na tyle, że wejście do jej jaskini rozkoszy było już śliskie od jej śluzu. Dokonałem tego w myślach przybijając sobie piątkę. Z trojgu gardeł wydobyły się przeciągłe westchnięcia. Synchronizując ruchy posuwałem całą trójkę. Dwoma środkowymi palcami u lewej ręki pochwę Magdy – ciasną i pofalowaną. Penisem jamę Dagmary – znaną i przyjemną. Oraz palcami Beatę – poznaną dogłębnie wczoraj, mokrą i ciepłą.
Dagmara odchyliła się do tyłu – dzięki temu, że ćwiczyła była w stanie wykonać taką figurę – i dała mi swoje usta do pocałunku. Pochyliłem się nad nią i wymieniliśmy pozdrowienia własnymi językami. Dziewczyny zaatakowały odsłonięte pomarańcze Dagmary. Beata przyssała się do prawego sutka, a Magda zaczęła podgryzać lewą pierś. Ta asymetria w dawaniu rozkoszy ciału Dagmary sprawiła, że zaczęła odpływać. Oczy wywinęły się w drugą stronę, a nabrzmiałe od krwi wargi wypuszczały z siebie głośne jęki. Wyszedłem z niej, zostawiając ją w niedosycie. Dziewczyny, korzystając z chwili przerwy, zmieniły pozycję zajmując miejsce na długość łóżka. Dagmara położyła się na środku, rozchylając nogi przed Magdą, która, podobnie jak po grze w butelce, zaczęła robić jej minetkę. Pochylona nad Dagmarą, wypinała się zapraszająco na poręczy. Beata za to usiadła na twarzy Dagmary, zmuszając ją do zajęcia się jej perłą.
Uchwyciłem twarde pośladki Magdy i rozchyliłem. Spojrzałem na jej wejście. Przedwczoraj wyciekały stąd soki Marcina. Wczoraj może Adama. Dzisiaj mogłyby to być moje, ale musiałem się powstrzymać. Wszedłem. Palce nie czują tak jak męski członek. Skóra na ręce nie poczuje tego co skóra na penisie i odsłonięty żołądź prącia. Niebo, a Ziemia. Miałem w tym momencie okazję porównać wizję przedstawioną w śnie, a w rzeczywistości. Sny w swoim momencie wydają się być nieprawdopodobnie realistyczne, ale wystarczy pół godziny po obudzeniu, żeby mózg zaczął zacierać obraz z nocy. Tutaj wiedziałem, że mój umysł nic nie wymaże.
Beata pochylając się nad Magdą – poduszki spoczęły na jej plecach – zaczęła się ze mną całować. Miałem wrażenie, że czuję jeszcze smak czerwonego wina na jej wargach. Zauważyłem i odczułem zależność tej seks-maszyny, która właśnie się zrodziła z ludzkich ciał. Jeżeli ja przyspieszałem, przyspieszała także Magda pomiędzy nogami Dagmary, to z kolei sprawiało, że Dagmara mocniej pracowała pod Beatą, która przekładała to poprzez zwiększoną intensywność pracy swojego języka w mojej jamie ustnej. Pętla rozkoszy. Wąż Uroboros ekstazy.
Zmieniliśmy się jeszcze raz. Beata zajęła miejsce Magdy, a Magda Beaty. I tym o to sposobem, mogłem zasmakować warg tej drugiej. Całowała inaczej. Bardziej się bawiła. Zatrzymywała się w jednym miejscu, czy to ssąc dolną wargę, czy utrzymując język w głębi moich ust.
Kiedy zasygnalizowałem, że zbliżam się do końca uklękły przede mną. Nie uwierzyłbym, że żaden facet nigdy nie pomyślał i nie zapragnął takiej sytuacji, w której trzy laski robią mu loda. Każda, jak w pornolach, patrząc się na niego wzrokiem rasowej suki.
Ja miałem tą przyjemność. Oj miałem. Dziewczyny prześcigały się w pomysłach jak zająć się moim członkiem. A to jedna lizała końcówkę, a dwie były po bokach, jakby obgryzały kolbę kukurydzy. Jedna lizała spód, a dwie ssały jądra. Dochodziłem.
Dagmara wyczuła moment i cały ładunek spermy przyjęła do siebie. Patrząc się na mnie lubieżnie pokazała co ma na języku i zamknęła usta. Głośne przełknięcie świadczyło o połknięciu całej zawartości. Dziewczyny jeszcze rzuciły się na wargi Dagi, chcąc spić resztki soków, ale było już za późno.

Gdy pierwszy z chłopaków zszedł na dół, zobaczył naszą czwórkę siedzącą nago, na kanapie i oglądających telewizję. Zaniemówił w pierwszym momencie, ale po chwili przywitał się z nami jak gdyby nigdy nic i poszedł zrobić sobie śniadanie.
Dzień minął nam na leniwych zajęciach. Głównie na siedzeniu przed telewizorem, jedzeniu i piciu alkoholu. Od rana nikt się nie ubrał. Patrzyłem na ten fakt i zastanawiałem się, czy to sen czy jawa. Nasz domek zamienił się w małą rezydencje Playboya, gdzie laski paradowały z piersiami na wierzchu jak gdyby nigdy nic, a faceci mogli z nich „korzystać” kiedy tylko chcieli. Taka sytuacja narodziła się koło późnego popołudnia, kiedy rozmawialiśmy o planach na spędzenie dzisiejszego wieczoru. Beata podeszła na czworaka do Adama i zaczęła robić mu loda. My sobie rozmawialiśmy jak gdyby nigdy nic, a ona w tym czasie, wypięta tyłkiem w naszą stronę, robiła mu dobrze swymi ustami.
– To co najpierw Laguna, potem Czerwony Koń? – zapytał Marcin.
Laguna i Czerwony Koń były nazwami najbliższych miejsc w których człowiek mógł się rozerwać..
– Można – odpowiedziała Dagmara. – Skoro mówicie, że Laguna to taki typowy dancing przy muzyce disco, to wiary będzie już od dwudziestej. To tam jebniemy mały before, a potem na dobitkę pójdziemy na ciężkie techno do konia.
– Na dyskotekach to impreza się rozkręca gdzieś koło dwudziestej drugiej, także pasowałoby. Walniemy po jakiś kolorowych drinkach to będziemy zaś rzygały tęczą – zażartowała Magda trzymając rękę na penisie Marcina.
– To jest… – Spojrzałem na zegarek. – Prawie siódma. Weź tam Beata przyspiesz, bo powoli trzeba będzie się szykować, a jak laski wejdziecie do łazienki to zaraz nie wyjdziecie.
– Lekko! – Beata oderwała się od członka i zaczęła intensywnie walić Adamowi ręką.
Twarz Adama wykrzywił dziwny grymas i po chwili byliśmy świadkami pięknego finału na twarzy i piersiach Beaty.
– Koniec! – wykrzyknęła w tryumfie podskakując wesoło. Strużka spermy skapnęła jej przy tym z ust na dekolt.
Wyszykowaliśmy się oczywiście na ostatnią chwilę. Co prawda nie byliśmy z nikim umówieni na miejscu i mogliśmy przyjść nawet po tej ósmej, ale mimo wszystko: czekanie za kobietami, które się szykują zawsze jest męczące. Jednak kiedy zeszły na dół, zapomnieliśmy, że się na nie denerwowaliśmy. Ubiorem balansowały pomiędzy wyuzdaniem, a elegancją. Ostry makijaż podkreślał suczą stronę ich urody. Do tego stylowa fryzura, „mała czarna” i całość składała się na słowo: „nieziemsko”.
– Fiu, fiu – Pierwszy zareagował Adam. – Chyba kogoś przelecę na parkiecie.
– Nie obiecuj, nie obiecuj! – Beata pogroziła mu palcem.
Zamknęliśmy dom i udaliśmy się na balety. Najpierw bawiliśmy się w Lagunie. Typowy dancing z średnią wieku na parkiecie trzydzieści plus. Zgodnie z przewidywaniami dziewczyn ludzi było pełno, gdzie przechodząc obok Czerwonego Konia, widzieliśmy przez szyby puste parkiety. Znaleźliśmy stolik, zamówiliśmy po piwie i poszliśmy zdobywać punkty od Beaty Tyszkiewicz. Gdyby oceniała nasze wygibasy, byłbym przekonany, że dawałaby same dwunastki w dziesięciostopniowej skali. Odbijance, przekładance, piruety i Bóg wie co jeszcze nam wychodziło. Czym więcej wirowaliśmy w tańcu, tym bardziej nam się chciało. Specyfika imprezy nie pozwalała za bardzo na bliższy kontakt, ale gdzie tylko było można, to ktoś się o kogoś otarł, ręka opadła za nisko i tak dalej. Widziałem w naszych oczach żądzę.
Nadszedł czas zmiany klubu. Dziewczyny udały się na chwilę do łazienki poprawić makijaż, a my stojąc przed klubem dotlenialiśmy się fajkami. Gdy wyszły odświeżone udaliśmy się pod nowy adres.
Czerwony Koń już przed wejściem pulsował muzyką. Brzmiał jak serce wyciągnięte z klatki piersiowej. Bum-bum, Bum-bum. W środku przeważał neonowy styl. Pulsacyjne światła mieszały w oczach, a ciężkie basy wywracały wnętrzności. Podświetlany parkiet ukazywał tańczące sylwetki ludzi, którzy wyglądali jakby stracili kontakt z rzeczywistością i z własnym ciałem. Każda ich część ciała żyła własnym życiem.
Cudem znaleźliśmy wolną lożę i zamówiliśmy drinki. O rozmowie nie było mowy, nikt nie miał zamiaru krzyczeć komuś do ucha i prowadzić przy tym dysput politycznych. Pierwsza partia drinków weszła jak woda. Druga podobnie, dopiero po trzeciej poczuliśmy, że możemy poddać się swobodnemu przepływowi muzyki w naszych ciałach.
Było tak ciasno na parkiecie, że nawet jakby ktoś nie chciał to musiał dotykać innej osoby. Nie wiem, kto tańczył tyłem do mnie i ocierał się pośladkami o moje krocze. Nie wiem kto złapał mnie za tyłek. Nie wiem kogo złapałem za pierś. W sumie to nie. Wiedziałem.
Czas w tym miejscu nie płynął. Odbijał się od ścian razem z muzyką. Dopiero po wypiciu kilku pięćdziesiątek, wypaleniu paru szlugów i zatańczeniu kilku setów, Marcin przywrócił mnie do rzeczywistości.
– MAGDA MA DOSYĆ! – wykrzyczał mi w ucho. – POMOŻESZ MI JĄ ZAPROWADZIĆ NA CHATĘ??
Nie zastanawiałem się ani przez chwilę. Trzeba było pomóc damie w potrzebie.
– LEKKO!
Poinformowaliśmy resztę, o naszych zamiarach, ale oni nie zamierzali wracać z nami. Dali nam swoje błogosławieństwo i tańczyli dalej. Magdalena co prawda też miała opory, ale Marcin, zachowując pozory trzeźwości, użył racjonalnych argumentów i skłonił ją do pójścia z nami.
Kiedy chłodniejsze powietrze letniej nocy schłodziło nasze ciała, a muzyka nie prowadziła naszych nóg, okazało się, że ciężko nie tylko miała Magda, ale nam też stopy potrafiły się poplątać na prostym chodniku. Przyjęliśmy jednak rolę opiekunów, dlatego staraliśmy się jakoś trzymać i wyglądać.
„Chcesz się wyrzygać?”, „Jak przyjdziemy zrobię ci ciepłej herbatki”. Takimi tekstami Marcin zadręczał swoją kobietę, choć Magda mimo widocznego upojenia alkoholowego nie wykazywała problemów natury gastrycznej. Odpowiadała mu prostym: „szpierdalaj”.
Gdy tak szliśmy w trójkę – Magda pomiędzy nami – poczułem podniecenie. Niby nic wielkiego. Podtrzymywałem ją tylko z jednej strony – w talii. Pod ręką czułem wyraźnie jej kształt sylwetki. Wcięcie talii i zaokrąglenie bioder. Sukienka była wykonana z tak cienkiego materiału i tak obcisła, że równie dobrze mógłbym włożyć rękę pod spód i wyczułbym te same, niezakłócone niczym, kształty. Wiedziałem co trzymam, wiedziałem co jest pod spodem. I chyba ta świadomość sprawiła, że moje myśli pobiegły w kierunku podniecenia.
Mój telefon za pomocą wibracji, zasygnalizował, że coś na niego przyszło. Oślepiony ekranem, szedłem przez moment kierowany resztą. Snapchat od Adama. „Co ta cholera mogła wysłać?”, zastanawiałem się. Fioletowa ikonka sugerowała filmik. Faktycznie. Chaotyczne kadry z jakiegoś dziwnego miejsca. Rozpoznałem kawałek ubikacji, popisaną ścianę od kabiny i jakąś postać. Dopiero jak Adam ustabilizował rękę z telefonem zrozumiałem, co widzę. Posuwał jakąś blondynę w kiblu. Serce automatycznie podskoczyło mi do gardła. Jakąś blondynę, bo od tyłu w tym świetle ciężko było stwierdzić kto dokładnie. Mogła to być Beata jak i Dagmara. Skierował kamerę trochę niżej, gdzie było dokładnie widać, jak jego penis raz po raz chował się pomiędzy pośladkami dziewczyny.
– Co tam masz? – zapytał Marcin.
-Snapa od Adama. Ty też pewno dostałeś – odpowiedziałem.
Marcin sięgnął po telefon. Po chwili rozległy się spłaszczone, przez głośniczki telefonu, odgłosy z klubu. Ja miałem wyłączony dźwięk.
– Posuwa Beatę w kiblu, ha, ha! – zaśmiał się Marcin.
– Albo Dagmarę – powiedziała Magda zaglądając przez ramię swojemu chłopakowi.
– Poczekaj, przysłał kolejnego! – zasygnalizował Marcin.
Spojrzałem w swój telefon. Także dostałem coś nowego. Odtworzyłem. Sceneria się nie zmieniła. Ciągle siedzieli w kiblu, tyle, że Adam już nie posuwał nikogo. Kręcił z własnej perspektywy jak dwie laski obrabiają jego kolbę. Tym razem nie było wątpliwości. Dagmara i Beata dzieliły się wyposażeniem Adama.
– Popatrz, popatrz jebańca! – odparł Marcin. – Dwie na raz.
– Pfff – prychnęła Magda. – Sapytaj swojego kumpla – czknęła – jak żdzisiaj rano się bawił.
– Kurwa! A ja co?
– Koootusz, mamy jeszcze tyle dni – odrzekła wesoło Madzia.
Uśmiechnąłem się, na myśl o dzisiejszym poranku. Film od Adama nie wywarł na mnie żadnych negatywnych emocji związanych z zazdrością, czy zawiścią.
Dotarliśmy do domu. Po wejściu do środka, Magda, mimo jej ogólnemu sprzeciwu i zapewnianiu, żebyśmy nie robili z niej nie wiadomo jak najebanej, została usadzona na kanapie. Marcin nakazał mi jej pilnowanie, po czym sam poszedł wstawić wodę na herbatę. Po chwili wrócił z powrotem.
– A wieczie czo? – zapytała Magda z dzikim uśmiechem na twarzy. – Nie mam majtek!
Rozszerzyła nogi pozwalając zobaczyć nam swoją muszelkę, skrytą pomiędzy udami.
– Żadna z nas nie miała! – zapewniła nas podnosząc palec do góry. – A wieczie czo?
– Magda! – zwrócił jej uwagę Marcin, gdy próbowała podnieść się niezgrabnie z kanapy.
– Swędzi mnie cipka! – powiedziała. – Mój Marczin mnie podrapie? Hmmm?
Magda zaczęła przymilać się do niego.
– Zaraz cię wyrucham, jak tak dalej będziesz mówiła.
– O tak! Marzę o tym!
Gwizdek czajnika oznajmił, że woda zaczęła się gotować. Marcin zostawił chichoczącą Magdę mojej opiece.
– Cio tam? Masz ochotkę? Na małe bara-bara? – zapytała mnie Madzia głaszcząc swój tyłeczek. – Adam posuwa dwie, to wy możecie posuwać jedną. Jak wy to mówicie… nadziać mnie na rożno. Ha, ha!
Marcin wrócił i postawił parującą herbatę na stole.
– Masz, wypij.
– Wolę wypić twoją spermę!
Marcin spojrzał na nią z politowaniem.
– Żebyś się zadławiła?
– Masz jej tyle? Może – czknęła – z kolegą nazbieracie tyle, że moooże będę miała trudności z przełykaniem.
Marcin spojrzał się na mnie. Wzruszyłem ramionami dając mu do zrozumienia, że jak ma ochotę mogę mu pomóc zająć się jego dziewczyną. Marcin podszedł do niej i złapał za twarz ściskając mocno.
– Chcesz na ostro? Chcesz?!
– Dak – wycharczała z trudnością przez ściśnięte usta.
Marcin odepchnął ją na oparcie, a sam zaczął ściągać pasek. Ja stałem z boku obserwując rozwój wypadków. Magda chciała pomóc zdjąć jego spodnie, ale Marcin stanowczo odepchnął ją jeszcze raz.
– Posłuszny pies je kiedy mu Pan każe. A ty jesteś moją suką, tak? – powiedział strzelając paskiem w dłoniach. – Więc kiedy powiem siad, co suka robi?
Magda posłusznie usiadła na kanapie ze złożonymi na kolanach dłońmi.
– Dobrze! Ale widzę, że brakuje Ci obroży. – Założył na jej szyję swój pasek i zacisnął. – Teraz jesteś rasową suką. Chodź, przejdziemy się.
Marcin pociągnął ją, nakazując żeby zeszła na podłogę. Magda na czworaka znalazła się przy nogach swojego Pana. Mała czarna sukienka ściągnęła się na wypiętej dupci odsłaniając dół pośladków. Widać było jak jej sutki stwardniały i teraz przebijały się przez materiał.
– Patrz suko! – Marcin troszkę bardziej zacisnął pasek na jej szyi. Magda zacharczała. – Zostaniesz dopuszczona do tego Pana. Cieszysz się?
Magda zasymulowała merdanie ogonem. Sukienka podciągnęła się jeszcze bardziej.
Marcin kiwnął głową na mój rozporek.
– To jest rasowa suka, więc bierz się szybko, bo promocja nie będzie trwała długo.
Chwilę mi zajęło uporanie się z paskiem i zdjęciem spodni. Uwolniony na zewnątrz penis zaczął podskakiwać z radością. Magda wystawiła język i zaczęła głośno oddychać jak pies.
– Schowaj ten język! – Marcin klepnął ją w policzek. – Oszczędzaj ślinę! Na co czekasz? Wypnij się panu!
Uklęknąłem za nią na dywanie, złapałem za tyłek i podciągnąłem sukienkę na plecy. Magda kołysała swoim kuferkiem specjalnie, a ja zahipnotyzowany wpatrywałem się w dwa otwory rozkoszy, które spoglądały na mnie z wąwozu pomiędzy pośladkami. Po dzisiejszym poranku, wiedziałem co mnie czeka. Nakierowałem końcówkę i wśliznąłem się do środka i jak na psa przystało, zacząłem szybkimi ruchami posuwać sukę Marcina. Akcja była zajebista. Spojrzałem z dołu na Marcina. Władczym spojrzeniem oglądał scenę na dywanie. Ręką dotykał uwypuklenie na swoich spodniach w okolicach rozporka. Przez moment poczułem się jakbym też miał założoną obrożę na szyi, a obie smycze – Magdy i moją -trzymał Marcin.
– Jak ci się podoba suko? – Marcin uklęknął przy twarzy Madzi.
– Z-z-za-je-bi-bi-ście-e-e – odpowiedziała w takt moich ruchów.
– To teraz zajmiesz się moimi jajkami.
Wyciągnął przez rozporek swojego członka, a Magda rzuciła się na niego jak przysłowiowy Reksio na szynkę. Wciągnęła go całego, po same jądra. Marcin wykorzystał sposobność i paskiem, lekko podduszając, przyciągał ją do siebie, żeby nie wycofała się za szybko. Zaczęła chwytać powietrze bokiem policzków, prychając śliną na boki. W końcu puścił ją, żeby się wycofała i nabrała powietrza. Klepnął ją w policzek mówiąc:
– I co? Dobra kiełbasa? Dobra? Chcesz więcej? Chcesz?!
Magda nie odpowiedziała tylko z entuzjazmem skinęła głową. Ja nie zwalniałem tempa. Po alkoholu wiedziałem, że zaraz nie dojdę.
Marcin na powrót zaczął posuwać jej twarz.
– Chciałaś rożno, masz rożno! – Marcin coraz bardziej się rozkręcał. – Co jeszcze mówiłaś, że chcesz się zadławić moją spermą?
– Mhmm. – Tylko tyle wydobyła z siebie Magda. Z oczu popłynęły jej łzy.
– To jeszcze nie teraz!
Marcin wstał i gestem nakazał zrobić mi to samo. Magda położyła się na dywanie ciężko dysząc.
– Była komenda leżeć? – Marcin szarpnął za pasek. – Wstawaj! – Klepnął ją, całkiem mocno w pośladek. Czerwony wykwit w kształcie ręki pojawił się na skórze. – Na kolana! Proś!
Magda podniosła się według rozkazu.
– Ręce do góry! A ty… – zwrócił się do mnie – zdejmij jej tą szmatę.
Zdjąłem jej sukienkę. Oprócz majtek nie miała też stanika.
– Co tu mamy? – Marcin zaczął podszczypywać jej sutki. – Podnieca cię to? Co?
– T-tak!
– Boli?
– Nie!
– A teraz?
– N-nie!
Stałem za nią i czułem się jak jakiś strażnik na przesłuchaniu. Czekałem za rozkazami nie chcąc wyrywać się przed szereg. Marcin pobawił się chwilę piłeczkami Magdy nieco mocniej niż zazwyczaj.
– To co? Twierdzisz, że jestem za słaby?
– Nie.
– Skoro cię nie boli, to robię za słabo, tak?
– Nie.. znaczy się…t-tak…
Marcin zdjął z szyi pasek i strzelił nim jak ze szmaty w jej pierś. Aż mnie zapiekło. Magda syknęła z bólu. Zastanawiałem się, czy Marcin nie pozwala sobie za dużo, ale reakcja słowna Magdy była jednoznaczna:
– Jeszcze…
Marcin strzelił tak samo w drugą pierś. Madzia wyraźnie odczuła to uderzenie, ale nie przestawała się uśmiechać z lubieżnością.
– Za dużo tej przyjemności! Wstań! Idziemy na górę!
Marcin zaprowadził nas do łazienki.
– Wejdź do kabiny!
Gdy Magda znalazła się w brodziku, odkręcił kran. Pierwsza fala wody była lodowata. Potraktowana nią Magda wręcz skurczyła się w sobie. Widziałem jej szok w oczach. Dopiero po chwili zaczęła zlatywać coraz cieplejsza i przyjemniejsza dla ciała.
– Umyj się dobrze! Każdy zakamarek! – powiedział do niej Marcin.
Magda posłusznie wzięła gąbkę i żel do mycia. Po chwili prawie całe jej ciało pokryło się białą pianą. Cóż to był za widok. Marcin nie zamknął drzwi kabiny pozwalając mi i sobie cieszyć się widokiem, mimo, że woda pryskała na kafelki. Zaczął się rozbierać do naga, pała sterczała mu tak samo jak mi. Wziął ręcznik i w miejscu oddalonym od kabiny i względnie suchym rozłożył na podłodze.
– Połóż się – zwrócił się do mnie.
Czułem się jak ten piesek, ale położyłem się posłusznie. Podnosząc głowę do góry obserwowałem co robił. Podszedł do kabiny i wziął słuchawkę.
– Klęknij!
Magda posłusznie przyjęła żądaną pozycje. Ustawiając moc na maksimum, Marcin zaczął spłukiwać pianę ze skóry Madzi. Ostre małe bicze wodne, masowały doskonałe ciało. Więcej uwagi poświęcił spłukiwaniu dolnych partii ciała. Ciepły i silny strumień wody pobudzał receptory rozkoszy w tamtych partiach. Widziałem to po wyrazie twarzy Magdy.
Gdy Marcin stwierdził, że wystarczy, zakręcił kurek i kazał swojej suce wyjść z kabiny. Woda spływała po ciele tworząc kałuże na podłodze. Bardzo specyficznie wyglądały kropelki wody, które spadały pomiędzy nogami. Z mojej perspektywy szczególnie, ponieważ widziałem, że odrywały się od warg sromowych.
– Nadziej się na ten pal! – rozkazał Marcin.
Chodziło o mój pal. Po chwili sam zrobiłem się mokry kiedy Magda okraczyła leżącego mnie. Usiadła na moim brzuchu. Poczułem ciepło i wilgoć jej ciała. Spojrzała się na mnie i przygryzając jedną wargę zaczęła nasuwać się swoją pochwą na mój miecz. Opadła na mój tors. Poczułem jak jej sutki szorują po mojej klatce piersiowej. Jej mokre włosy przykleiły się do mojej twarzy. Wykorzystując fakt, że woda ułatwiała w tym momencie poślizg, zaczęła suwać się po moim podbrzuszu i krążyć kółka biodrami. Czułem jak mój penis napiera; raz na jedną ściankę pochwy, potem na drugą i tak w kółko. Ręce położyłem na jej mokrych udach.
– Nie prostuj się! – nakazał Marcin. – Połóż się na nim i jak możesz najbardziej wypnij się w moją stronę. O, tak! Nie, nie! Nie wychodź! Dobrze…
Marcin ustawił się za Magdą. Domyślałem się co zamierzał zrobić i byłem w nieukrywanym szoku. Magda chyba też, ale nie oponowała. Na moment akcja zamarła. Widziałem tylko wyraz twarzy Madzi. Zagryzła wargi i przymrużyła oczy. Wchodził. Ja też to odczułem. Wbrew pozorom oba wejścia były bardzo blisko. Poczułem jak jej odbyt rozszerza się pod naporem penisa Marcina. Czułem to na własnym członku. Wiedziałem co czuł Marcin, bo sam wczoraj przeżyłem taką akcje. Magda otworzyła szerzej usta i zaczęła głośno oddychać.
– Ała, ała, ała – jęczała cicho wręcz bezgłośnie.
– O kurwa… – wyrwało się Marcinowi.
Mój członek wyczuł jak tłok Marcina rozpędza się w tylnym cylindrze Magdy. Ja także odpaliłem silnik i ruszyłem tłoczysko w ruch. Magda z silnikiem V2. Mogłem się tylko domyślać co w tym momencie odczuwała. Jeżeli ja i Marcin odlatywaliśmy. Ona musiała latać już po kosmosie. Nie jęczała tylko krzyczała. Krzyczała na całą chatę. Była w takiej euforii, że gdyby nawet ją bolało, to ten ból przeradzał się w rozkosz. Inaczej nie byłbym w stanie tego opisać.
Dochodziłem, w tym samym momencie wycofał się Marcin. Ja wręcz zrzuciłem z siebie Magdę. Biedna została podniesiona przez Marcina, który jednocześnie zapakował swojego rozgrzanego kutasa w jej usta. Zaczęła się dławić, a w kącikach ust zaczęły pojawiać się strużki spermy. Moja Dagmara połykała bez problemu, nie wiem jakie były zwyczaje u M&M, ale wyglądało na to, że Magda nie miała za dużej wprawy. Ja oszczędziłem jej tej czynności i spuściłem się na jej szyję i piersi. Podobnie jak podczas naszej pierwszej nocy tylko teraz na drugą dziewczynę.
Opadliśmy z powrotem na ziemie. Zimne płytki przyjemnie chłodziły nasze rozpalone ciała. Najpierw zaczął śmiać się Marcin, potem Magda i ja. Śmialiśmy się nie wiedząc czemu, ale chyba ze szczęścia i ogólnego zadowolenia z samych siebie.
– Piwo? – zapytał się mnie Marcin.
Zeszliśmy na dół z dyndającymi przekrwionymi penisami na wierzchu. Magda została w łazience, żeby się umyć raz jeszcze. Wzięliśmy po butelce z lodówki i usiedliśmy na kanapie. Zimne piwko strzeliło przyjemnie przy otwieraniu. Wzięliśmy po łyku i głośno przełknęliśmy. Za dobrze wykonaną pracę należało się. Przybiliśmy sobie żółwika. Po jakimś czasie zeszła do nas Magda. Ona także się nie ubierała. Lekko tylko szła szerzej. Wzięła piwo i usiadła ostrożnie.
– Ałć, ałć – mamrotała pod nosem.
– Mocno boli? – zapytał z troską Marcin.
– Tak wiesz… CZUJĘ – odpowiedziała, a po chwili dodała: – Ale spokojnie kochanie, warto było. – Puściła nam oczko.
Siedzieliśmy tak chwilę rozmawiając o tym gdzie mogło wciąć resztę ekipy, gdy sami Oni weszli do domu. Rozbawieni, rozchichotani, nie zwrócili na nas z pierwszej chwili uwagi. Adam prowadził obie panie. Lekko ich zamurowało, gdy nas zobaczyli, ale nie na długo.
– Co tam golaski? Jebaliście się? – Beata podeszła do Madzi i dała jej całusa w usta. – Jak się czujesz piękna? Lepiej? Wytrzeźwiałaś?
– Oj tak – odpowiedziała.
Dagmara usiadła obok nas i złapała za mojego penisa ściągając napletek.
– Mokry! Spuszczałeś się! Beze mnie? – zapytała z bananem na twarzy.
Wyczułem od niej won alkoholu i dymu papierosowego.
– A spuszczałem się i co! – odparłem. – A wy to co? Widzieliśmy snapy!
Adam roześmiał się tubalnym śmiechem.
– Obskurny kibel na dyskotece mogę odhaczyć! – oświadczył. – Nawet dwa razy! – dodał.
Usiadł na krześle.
– Trochę czuję się nieswojo w tym ubraniu jak tak na was patrzę.
– To się rozbierz, czego się wstydzisz – powiedział mu Marcin.
– Chyba zaraz tak zrobię, ale muszę się najpierw odświeżyć. A potem co? Orgietka? – zapytał jakby pytał o godzinę.
– Lekko – odpowiedziała Dagmara. – Mam taką ochotę! Ja pierdolę! Roznosi mnie od środka.
– To co? Adam nie dał rady? – zapytałem.
– Spokojna twoja rozczochrana. – Dała mi namiętnego całusa. – Jego naganiacz nagonił nas obie bez problemu.
– O tak! – Adam dumnie wypiął pierś.
– Prawie trzy… – dodała Daga.
– Ta suka pchała się w gips! – wybuchła Beata. – Kurwa, nie widziała czyj on jest?!
– Nie chciałyście dodać ją do zespołu? – zapytał Marcin.
– Miejsc jest trzy! I wszystkie zajęte! – Beata objęła Magdę.
– Czyli jakaś Karyna, przymilała się do ciebie? – spytałem Adama.
– Coś w ten deseń.
– No dobra! – wtrąciła się Daga. – Wiecie, że byłyśmy brane w kiblu i na parkiecie…
– Na parkiecie?!
– Była to sztuka, ale udało się! – Adam wypiął pierś do przodu jeszcze bardziej.
– Ciebie też? – zapytałem Dagmarę.
– Nooo – odparła z uśmiechem. – Jesteś zły?
– Coś ty, potem mi opowiesz ze szczegółami!
– Dlatego nie miałyśmy majtek! – odrzekła Beata. – No, a tu co się działo?
– Nic takiego – odpowiedział Marcin. – Magda była moją suczką i zaliczyła DP!
Zareagował tylko Adam.
– Serio?! Łaaadnie!
– Co to jest DP? – zapytała Beata.
– Double Penetration. Podwójna penetracja – wytłumaczyłem koleżance.
– Kurwa! Kochana! I jak? – Beata nie kryła ekscytacji.
– No powiem ci, teraz lekko odczuwam dyskomfort i boję się, że będę srała na rzadko przez kilka dni, ale… – zawiesiła głos – był kosmos.
– Brawo! Ładnie! – dziewczyny rzuciły się na nią z gratulacjami.
– Zazdro, ja też bym chciała… miałam tylko jednostronny anal…
– Co?! – Adam zerwał się na nogi. – Z kim? Kiedy?
– Upsi… – Schowałem się w poduszki.
– Eeeeee…
Beata złamała zasadę Randki w Ciemno. Ale w tym momencie, czy to miało jakieś znaczenie?
– Beata! Nikt miał nic nie mówić! – powiedziała Dagmara.
Adam chwilę kalkulował w myślach po czym usiadł z powrotem.
– Aaaa, to była wczoraj wieczorem…To z którym z was??
Marcin spojrzał się na mnie, a ja na niego. Naturalnie on już wiedział z kim.
– Dobra przestańmy! – Dagmara zabrała głos. – Czy to teraz ważne? Przy tym co tu się dzieje? Niech chociaż tamten wieczór będzie owiany tajemnicą.
– Ej zaraz! – wtrąciłem się. – A ty co taka obrończyni? Z kim i co żeś wywijała?
– Czy to ważne? – spytał Marcin. – Daga ma rację!
– Ej, bo to idzie w złym kierunku… – odparła Magda.
– A ty co? Też masz coś za uszami? – Marcin spojrzał się na swoją dziewczynę, potem na Adama.
Teraz ja się domyśliłem. Wiedziałem już kto komu przypadł. Czyli to Marcin za bardzo przyssał się wtedy do szyi mojej Dagmary.
– Dobra! Koniec! Jak będziecie starzy, a to wszystko będzie tylko miłym wspomnieniem to sobie poopowiadacie! – Beata podjęła próbę zejścia z rozmową na inne tory. – Wróćmy do bieżących spraw. Ktoś tu mówił o orgii. Ja jestem za!
– Ja też! – wyrwała się Dagmara.
Mój penis już stał na baczność postawiony ręką przez moją dziewczynę.
– Ja. – Dołożyłem swój głos.
Wszyscy się zgodzili.
I tak to się potoczyło. Każdy się odświeżył i po godzince, spotkaliśmy się w salonie. Początek był lekko niemrawy. Ale po chwili każdy zajął się sobą. Jak po grze w butelkę, tylko teraz nikt nie ograniczał się do swojej połówki. Sześć trybików współpracujących ze sobą w drodze do wspólnego szczęścia. Adam brał od tyłu Dagmarę kiedy ona robiła mi cudownego loda. Marcin nurkował w poduszki Beaty. Magda robiła minetkę Beacie. I nie tylko. Potem zmiana. Marcin posuwał Beatę, Magda zajęła się jej ustami, a ja jej robiłem palcówkę. Kolejna zmiana. Na jeźdźca dosiadła mnie Beata, która robiła dobrze ustami Marcinowi. Adam brał na zmianę leżące na sobie Magdę i Dagmarę. Konfiguracje były najróżniejsze, ale najważniejsza była życzeniem Beaty. Ona też chciała podwójnej penetracji, a dostała potrójnej. Każdy otwór miała zajęty. Adam w pochwie, Marcin w tyłku, a ja w ustach. Dziewczyny dopingowały nas zajmując się naszymi ustami. Ku mojej uciesze; Dagmara także zażyczyła sobie tego doświadczenia, a my jak na dżentelmenów przystało nie odmówiliśmy kobiecie w potrzebie.
Alkohol i wcześniejsze dojścia sprawiły, że mogliśmy długo. Tak długo, że gdy skończyliśmy za oknami świtało.
Wszyscy zasnęliśmy w salonie. Razem. Nadzy i szczęśliwi.

Ten wieczór stał się najwyższym punktem w wykresie naszych seksualnych doświadczeń z tamtego okresu. Resztę dni, spędziliśmy podobnie, ale już z większym naciskiem na korzystanie z typowych wakacyjnych rozrywek. Nie wstydziliśmy się swojej nagości i seksualności. Na przykład normą było oglądanie telewizji z jednoczesnym seksem oralnym w wykonaniu naszych Pań.
Nieubłaganie, ale nadszedł czas wyjazdu. Pakowanie było straszne dla każdego. Zamykaliśmy pewien rozdział. Wszyscy to czuli. Skończył się nam czas na wspólnym przystanku i trzeba było jechać dalej. Bogatsi o nowy bagaż doświadczeń z domku na mazurach. Nikt nie wiedział kiedy spotkamy się następnym razem.
– No to pa…
Staliśmy przy autach. Zachodzące słońce oświetlało nasze twarze pomarańczowym światłem. Powietrze roiło się od komarów i innego robactwa, a w trzcinach rechotały żaby. Było tak jak na początku pobytu tutaj.
– Spotkamy się jeszcze w takim gronie kiedyś? – padło pytanie, które każdemu błąkało się gdzieś z tyłu głowy.
– Kto wie…
– Nie ma co planować, myślę…
– Jak nastąpi koniec świata…
– Taaa…

Mogę tylko powiedzieć, że spotkaliśmy się jeszcze. I to nie raz…